Strona:Jerzy Bandrowski - Szkatułka z czerwonej laki.djvu/131

Ta strona została przepisana.

Uzbecki wyszedł z panną Cesią na ulicę.
— Widzisz, tak już wygadywałaś na tę policję, tak już się bałaś, a ostatecznie — cóż ci się stało? Denuncjcwano cię — więc ten człowiek różne rzeczy sprawdzić musiał. I ostatecznie doprowadziłaś mnie do tego, że ja, zamiast ci się oświadczyć w cztery oczy, jak przyzwoity, spokojny obywatel, musiałem ci się z całem swem małżeństwem narzucić wobec policjanta. Czy myślisz, że to należy do przyjemności?
Zmieszana — milczała.
— Po tak oficjalnych, a chyba nadzwyczaj oficjalnych oświadczynach, mogłabyś mi wreszcie powiedzieć, czy chcesz być tą moją żoną, czy nie? Ale ty ani teraz nic nie mówisz. Zatem — à votre discretion, mon cherie. Ja swego słowa nie cofam, narazie jednak daję ci rozwód. Jak ci przyślą rozkaz wysiedleńca to przyjdź do mnie, a wtenczas na drugi dzień zostaniesz polską obywatelką.
Milczała w dalszym ciągu, widząc, że jest wzburzony.
Szedł z nią pod rękę i potrząsając wciąż głową, mruczał:
— Oświadczyłem się w obecności policjanta i nawet wtedy nie raczyła mi dać odpowiedzi.
Stanął naraz.
— Jak ty myślisz, czy z tego powodu nie mamy prawa zjeść obiadu? Wiem, że jesteś zdenerwowana i że mama — ach ta mama! — również niespokojnie na ciebie czeka. Rozkosz to pomyśleć, że się może mieć wreszcie teściową. Czego jak czego, ale tego się w życiu nigdy nie spodziewałem. Nadmiar szczęścia! Zatem jedź teraz do mamy i ze łzami w oczach, bo jakżeby mogło być inaczej, powiedz jej, że popełniłem wobec ciebie „żelazne oświadczyny“ w biurze Komisarjatu Rządu, w obecności urzędnika państwowej po-