Strona:Jerzy Bandrowski - Szkatułka z czerwonej laki.djvu/31

Ta strona została przepisana.

— Ona ci nic złego nie zrobi, ale czuję, że chce zmienić właściciela. Będzie ci wdzięczna za to, że ją weźmiesz, jak odwdzięczyła się mnie.
— Ale dlaczego powiedziałeś, że mam ją ewentualnie zwrócić jej właścicielce? — rzekł Uzbecki.
Miś zdziwił się.
— Jakżeż? Nie zwrócić własności cudzej?
— Ale dlaczego właścicielce, a nie właścicielowi?
— To ja powiedziałem „właścicielce“?
— No tak.
Miś położył swe drobne ręce na szkatułce i zamyślił się.
— To nie ja powiedziałem, ale „ona“. To wskazówka. Bo skądże ja mogę wiedzieć, że ona jest własnością kobiety... Na myśl nawet nigdy mi to me przyszło... Zapamiętaj to sobie i uważaj, bardzo uważaj...
Tu Miś widocznie zaniepokoił się.
— A może lepiej byłoby... Słuchaj, ja cię nie namawiam... Nie chcesz, to nie bierz! Teraz dopiero zaczynam rozumieć, że z tą szkatułką związana jest kobieta... To mnie tak dręczyło... A jeśli zamknięta jest w niej potępiona dusza kobiety? Nie, lepiej zostaw mi to!
— Powierzyłeś mi skrzynkę, zatem biorę ją! rzekł ze śmiechem Uzbecki. — Czy myślisz, że zlęknę się pierwszego lepszego puzderka na tytoń lub perfumy? A jeżeli istotnie przyniesie mi szczęście?
Miś wzruszył znów ramionami, poczem wyjął jedwabną chustę i obwinąwszy nią szkatułkę, podał ją Uzbeckiemu.
— Podaj dalej! — rzekł.