— Daj mi już pokój! — bronił się Zaucha. — Toż to brednie.
— Nie, w tem coś może być! — zachęcał go do słuchania Chrobak. — Popatrz naprzykład, jak on mówi o sztuce proletarjackiej: „Formy jej są w tajnikach naszego planu, ale kształtów ich jeszcześmy nie odkryli. Natura naszej sztuki narazie jest jeszcze w rewolucyjnych masach. Zasadniczą ideą naszej poezji, naszej pieśni, jak i całej sztuki proletarjackiej, to idea buntu. Droga tej idei: od walki do zwycięstwa i od zwycięstwa do walki“. — No, mniejsza już z tem... Ale wymyślają zdrowo! Zaślinione strofy! Czyby to pasowało naprzykład... do Tetmajera?... Zaślinione!
Odłożył gazetę i przerzucając listy, mówił:
— Coś niecoś racji w tem wszystkiem jest. Istotnie, poezji trudno się wyrwać, trudno uciec.
— Od samej siebie! — rzucił się Zaucha na kanapie.
— Więc oni mają rację...
— Nie wiem. W każdym razie „przyroda ich twórczości“ nie leży w masach, bo masy są pod tym względem zacofane i uznają tylko stare pieśni, różne tam śpiewy dziadowskie i kolendy... Na tem wyrosły... Czemuż rymują przysłowia, czemuż nie powiedzą „dobrze i zdrowo wstać wcześnie“, ale „Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje“...? Co ten błazen mówi o rymach? Rym proletarjuszowi podkreśla najbanalniejszą prawdę... Właśnie masy lubią rym dla rymu, bez sensu.
Jak zwykle, kiedy Zaucha się rozgadał, Chrobak przestawał słuchać. Więc i teraz Zaucha monologował, zaś Chrobak przeglądał i porządkował listy.
Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.