Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie słyszałem, ale tego człowieka łatwo poznać... Bardzo wysokiego wzrostu, trochę „nachalna“ twarz z czarnemi oczami...
— Nu, także rzadkość... Wysoki wzrost, a jeszcze i „nachalna“ twarz, to u nas co drugi człowiek. Czekajcież!... Znacie Moskwę? Wiecie, gdzie Własjewskij Zaułek?
— Własjewskij, Własjewskij — powtarzał Zaucha.
Przypominając sobie, machinalnie spojrzał w górę i — zaniemówił, tak niesłychana tam grała glorja barw.
— A toż co takiego? — zdumiał się.
— Plafony Wróbla[1]. Ładniutkie, co? Tak wot, na Własjewskim, w „osobniaku“ Korowina, zasiadła teraz nowo zorganizowana grupa nasza, „Burja“... Może tam znajdziecie swego Papiołkę...

W bogato i wytwornie urządzonym „osobniaku“ Korowina „Burza“ szalała. Pakowano bezcenne obrazy, układano w skrzyniach książki, które wyrzucano z kosztownych, pięknych szaf bibljotecznych, pootwieranych wytrychami lub poprostu wyłamanych. Wszystkie lżejsze sprzęty już wywieziono, ciężkie, z zemsty za to, że je musiano pozostawić, obrażeni anarchiści pokaleczyli nożami, szablami, podziurawili kulami rewolwerowemi. Były gabinet był prawie pusty. Na jednej ścianie wielki portret z wyciętą twarzą, na półce szeroko otwartej, pustej kasy ogniotrwałej leżał samotnie zapomniany tomik romansu francuskiego w żółtej oprawie. W pokojach krzątali się pilnie anarchiści i jakieś indywi-

  1. Wróbel, malarz rosyjski polskiego pochodzenia, znakomity kolorysta.