Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

— A cóż ty masz wspólnego z duszą? — rzucił jej wprost w twarz Popiołka. — Ty jesteś najniższa wśród ludzi glina, toczona najpospolitszemi pożądaniami, z największą rozkoszą kąpiąca się w błocie, zła jak djabeł, fałszywie brzmiąca, zmylona...
Agnes zaśmiała się z widocznem zadowoleniem.
— Co do tego, to masz słuszność. Jestem podła, z całą rozkoszą jestem podła. Miałam tyle odwagi, że potrafiłam przekroczyć wszystkie progi. Świat niema dla mnie tajemnic.
— Ohoho! — zaśmiał się zkolei Popiołka.
— Wierz mi. Atmosfery niema. Jest pustka — wśród której latają różnobarwne bańki mydlane. Podłość! Jest to słowo tak dobre jak każde inne i tak samo puste. Nie wiesz, jak szalenie przekonywującą siłę ma podłość.
— Dziękuję ci za dobre słowo, hihihi!
— Nie wiesz, bo jesteś za głupi, zanadto dziki. Masz pięści — i w mózgu masz pięści. Stąd twój bunt. Jesteś buntownikiem — to znaczy — niewolnikiem zbuntowanym. Dziś, gdy twoi panowie nie mają dość sił, aby cię utrzymać w posłuszeństwie, brykasz. Ale później — albo cię zakłują albo cię zakują. Panować nie będziesz nigdy — bo nie umiesz być podłym.
Strzepnęła z papierosa popiół na podłogę, uśmiechnęła się sama do siebie i mówiła dalej:
— Czemże ty jesteś, głupcze? Dopóki cię nikt nie potrzebował, pozwalano ci przymierać z głodu i lepić z błota figurki, z których robiłeś sobie bogów. Boś ty poganin — musisz się komuś kłaniać, a w duszy twojej wiecznie straszą duchy, upiory, bogowie — masz zawsze jakieś dobre i złe, modlisz się