Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/138

Ta strona została skorygowana.

nych carów! I słuchaj mnie! — Jako żydówka zostałam wychowana w przekonaniu, że kobieta jest tworem niższym od mężczyzny, pół-człowiekiem. Dzięki temu nie obciążono głowy mej tym balastem, pod którym uginają się głowy mężczyzn. Bóg nie znał mnie — ja nie znałam Boga. Dlatego — lekko mi było zawsze i łatwo. Przykazania przestępowałam jak progi — i nie widziałam u nich nigdy białych Cherubów z płomienistemi mieczami. Zrozumiałam, że to, co ludzie i pisma nazywają grzechem, jest przywilejem wolnych i to zrobiło mnie szczęśliwą. Bo zrozumiałam też, że świat jest dla mnie i wolno mi wszystko. Zestarzałam się wówczas tak, jak gdybym nie umierała od początku wieków, ale stałam się też, jak mądry wąż, co słońcu w oczy patrzy i wie, że i ono starzeje się, blednie i kona.
— Więc co? — mruknął Popiołka. — Bo to, co mówisz, znane i stare, jak świat.
— Wiele jest prawd znanych i starych, jak świat, a leżących odłogiem! — uśmiechnęła się Agnes. — Nie rozumiesz, zdaje się, co znaczy wolność. Wolny człowiek jest zawsze sam.
— Kain! — bąknął Popiołka.
— Jest zawsze sam, w ogromnej, rozżarzonej słońcem jego poznania pustyni, wśród wietrzejących szkieletów umarłych bogów i pojęć.
— No i sam wreszcie musi wśród tych szkieletów kopyta wyciągnąć, bodaj z nudów, tak? — w trącił Popiołka.
— Nie. Pustka woła o budowniczego, cmentarz o życie, jałowość domaga się twórczości. Otóż jest nareszcie wolna, swobodna przez nikogo nie zabudowana przestrzeń. Twoja własna przestrzeń, dziewi-