Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

cych w siłę oddziałów polskich? Z gałęzi na gałąź przelatuje Orzeł Biały, a front niemiecki rozwinął się od Bałtyku aż do morza Azowskiego i dalej, przez Kurdystan do granic Indyj. Żadnego zwycięstwa, same tylko straty i klęski, a on, Zaucha, znowu w wozie, między uciekającem żołdactwem bolszewickiem, jadący — Bóg wie, dokąd i Bóg wie, poco.
Jednakże, mimo przygnębienia, nie czuł się złamanym na duchu. Nawet w krwawym chaosie rewolucji spostrzegał wyraźnie realizowanie się wielu wyroków sprawiedliwości, ledwie przeczuwanych dawniej, prorokowanych tylko. Niedostępny talmudystycznej sofisterji, może jednostronnie lecz jasno widział, iż „dokonuje się.“ Co? Trudno było określić, ale cudownie i promieniście w tej szatańskiej gospodarce jedno po drugiem wyświetlały się słowa boże.
Dlatego — nie rozpaczał, poprzestając na tych zwycięstwach małych i drobnych, jakie mógł zdobyć. I tu było miejsce — w bolszewickim pociągu. Pojedzie. Sami bolszewicy go powiozą. A tam — może się przecie jeszcze naco przyda.
Po kilku godzinach czekania daleko dał się słyszeć niewyraźny szmer.
— Kontrol! — szepnął ktoś czujniejszy niedaleko ucha Zauchy.
Istotnie, wsłuchawszy się w te szmery, można było rozróżnić głosy, otwieranie i zamykanie drzwi.
— Czort waźmi, na czto zdieś kontrol, mat‘ ich! — „rugnął“ szeptem drugi głos.
Moment był istotnie nieprzyjemny. Zaucha miał paszport austrjacki — nie miał wyobrażenia, jak się wobec niego bolszewicy zachowają. Ale liczył na swój poplamiony szynel rosyjski, nędzną czapkę i głupią,