Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

nowego życia, ja osobiście uważam za tępienie napadniętych i plondrowanie zdobytego kraju...
Popiołka stanął i słuchał zapatrzony w lampę, a kiedy Zaucha skończył mówić, wciąż zapatrzony w lampę, zaczął przecząco trząść głową.
— Nie, tak nie można mówić! — przeczył. — Obalanie przesądów jest niewątpliwie dziełem wyzwolenia. Nie zawsze to się da wykazać, jednakże dokonuje się w tej chwili rzecz najważniejsza, a mianowicie: wyzwolenie wewnętrzne.
— Nacóż tu potrzebna walka klasowa i to jeszcze z inteligencją, która nawet nie jest klasą.
— Mylicie się, Zaucha, mylicie się, jesteście w błędzie. Inteligencja jest klasą, tak tu, jak i wszędzie gdzie indziej, ale jest klasą najgłupszą, bo nie ma ani świadomości klasowej, ani organizacji, ani programu. Służąc burżuazji i żyjąc — nędznie pozatem — z resztek z jej stołu — najbardziej i najbezmyślniej przyczynia się do utrwalenia jej rządów, nieznośnych nawet dla samej inteligencji. Niezdobywcza, leniwa, najchętniej wypełniająca sobą najbanalniejsze szablony, inteligencja w masie swej zabija wszelką oryginalność i inicjatywę, tamuje życie, staje mu na drodze. Przez głupotę nie ma świadomości klasowej, przez tępotę i krótkowzroczność nie przygotowała się do walki, którą jej zapowiadano, i którą zresztą musiała przegrać. Inteligencję musi się rozbić!
— Ale też z was się zrobił socjał zaciekły! — zdziwił się Zaucha.
— Nie jestem socjałem, lecz anarchistą!
— Czy to nie poza, Popiołka, czy nie poza rewolucyjna?