Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.

tenersko bezczelna, uliczna fizjognomja Atolla, z zimnemi, szpiegowskiemi latarniami milczących oczu. Źle wyglądał też w tem otoczeniu Popiołka, z twarzą przepaloną podnieceniem i zdenerwowaniem, z temi swojemi jakby szalonemi, krzyczącemi oczami, nad któremi z trudem dźwigały się obrzękłe powieki. Po rozwiązujących się, zwierzęciejących rysach i obwisającej wardze dolnej widać było, że jest już pijany.
Anarchiści rozmawiali o swoich sprawach partyjnych, o grupach, „nalotach“, eksproprjacjach, o anarchistycznej republice marynarzy w Kronsztadzie, o możliwości wystąpienia anarchistów piotrogrodzkich przeciw Sowjetom. Zaucha, zmęczony wrażeniami wieczoru, obfitem jadłem i oszołomiony szklanką grogu, nie słuchał. Paląc papierosa i machinalnie przyglądając się siedzącemu naprzeciw Drozdowskiemu, myślał o Popiołce i o tych wszystkich przykrych rzeczach, jakich się od niego dowiedział.
A Drozdowski pił gęsto. Jego wielkie, zgasłe oczy po jakimś czasie rozgrzały się, rozgorzały niebieskiem światłem, poczciwem, prawie dziecinnem, ufnem. Widocznie tajało w nim coś, przepadało; ośmielał się. Głowę brzydką, łysiejącą, dziwnie głupio okrągłą, zwracał to na prawo, to na lewo — i mówił, z zapałem, z przekonaniem, z temperamentem. Trzeszczącemi monotonnie salwami słów zasypywał kogoś przed sobą, chcąc go zająć, przykuć do siebie — a żałosnemi oczami nieświadomie może żebrał o współczucie. Jego wielkie, szkarłatne wargi, wysuwając się ze szczeciniastego zarostu, rozszerzały się niby w trąbkę koralową i brzęczały wciąż dre-