Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/188

Ta strona została skorygowana.

listyczną i anarchistyczną literaturę, jako samouk, trochę znam. Krytyka państwa, anarchistyczna krytyka państwa i prawa — to jest rzecz w całym świecie znana i każden jej słuszność musi przyznać, choćby nazywając te urządzenia złem koniecznem. Że one są „złe“ — na to zgoda — że nie są „złem koniecznem“, to musi uznać każdy, kto rozumie, co jest ewolucja. No, więc, pytanie zawarte jest w tych dwuch słowach: Ewolucja czy rewolucja? Tak jest, towarzysze, czy nie?
— Tak jest, a nie inaczej! — poważnym głosem potwierdził Topór.
— Więc właśnie! — mówił dalej młody anarchista. — Nie jesteśmy dzikimi ludźmi. My — wszyscy dalibyśmy sobie w świecie radę. I dajemy sobie. To, widzicie, towarzyszu...
Powiódł ręką dokoła.
— To są jednostki dzielniejsze. Żaden z nich by nie przepadł, gdyby ino o sobie samych myśleli. Oni myślą szerzej — i zła nie chcą. Otóż — cała rzecz w tem: Nie chcą zła!
Mówca zatrzymał się i myślał przez chwilę.
— Nie chcę niepotrzebnych słów. Wy, towarzyszu, lepiej od nas znacie historję naszego narodu polskiego. Nieprawda jest, żeby on upadł przez swoją złość. Upadł, bo się sąsiedzi zmówili i rozkradli go. Za dużo ich było, nie dał rady. I my, anarchiści, wiemy też, że on w cale z tej złości nie potrzebuje się poprawiać, ażeby znowu niezależność państwową odzyskać. A cóż to? Ten naród rosyjski lepszy był od naszego, albo co? — A przecie jakie państwo miał! To nie jest żadna sztuka i to nie jest wszystko.