Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/194

Ta strona została skorygowana.

Ale on, Ryś, nigdy nie miewał kochanek. Funkcjonował czasem jako mężczyzna...
— Mówiłeś, że się zakochał!
— Nie; mówiłem, że się ożenił, a to zupełnie co innego. To, widzisz, były względy praktyczne, które w naszych czasach doszły do najwyższej doskonałości. Ty naprzykład, Atoll, gdybyś potrzebował pieniędzy na sznurek paciorków, aby tem przyciągnąć nowego twych niewątpliwych wdzięków wielbiciela, ożeniłbyś się z szesnastoletnią panną, o ile ona, oczywiście, nie słyszałaby przedtem o twych berlińskich sukcesach. Nie, Atoll, dla tego człowieka kobiety nie istniały. Patrzył na nie z niechęcią, a ile razy przyszło mu z niemi mówić, widziało się w jego oczach pogardliwe: — Drei Schritt vom Leib! — Dlatego on kochał się tylko w brylantach.
— A to wszystko jedno! — wykrzyknął rozochocony Popiołka. — Taka sama dusza — świecąca lecz niegrzejąca, załamań ma dużo, ostrych kantów jeszcze więcej, a użyteczności żadnej. Nie myślicie, Zaucha? I cóż twój gad, Eneasz?
— Mój gad utył, zmężniał, stwardniał. Mocny był. Guldeny srebrne w palcach łamał — i robił karjerę. Był świetnym wprost administratorem. Wszystkie przedsiębiorstwa, które prowadził, bankrutowały, ale księgi rachunkowe były zawsze w najwyższym i niezmiernie ciekawym porządku.
— Chorroba...
— W takim porządku, że specjaliści, którzy i tak wszystko wiedzieli, brali się do nich, jak do najzmyślniejszych łamigłówek. Że go na niczem nie przyłapią — o tem wiedzieli, ale te jego księgi rachunkowe to dla nich był za każdym razem nowy