Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/226

Ta strona została skorygowana.

— I kto wie, czy pani nie ma racji! — odpowiedział Zaucha. Znam literaturę anarchistyczną, ale anarchistów nigdy nie mogłem sobie wyobrazić i, prawdę mówiąc, nigdzie w świecie nie spotkałem... Przez cały dzień myślałem o tem... Na Zachodzie, być może, automatyzacja życia taka, aby człowiek mógł żyć zupełnie sam i tylko sobą, jest już możliwa... A przynajmniej jest do pomyślenia... Na Wschodzie, stosunkowo bardzo rzadko zaludnionym, człowiek niewątpliwie jeszcze żyje skupiony w nieliczne gminy pierwotne, faktycznie anarchistyczne... Ale u nas, w Polsce? Polak może być socjalistą, jednakże nigdy nie będzie anarchistą — w masie, oczywiście... Jest na to zanadto towarzyski, społeczny, stadowy, czy jak kto chce... Popiołka i jego towarzysze, to proszę pani, ludzie niezaprzeczenie zrewoltowani, zbuntowani nawet, rozkołysani przez rewolucję rosyjską, ale to nie anarchiści. Co więcej, powiedziałbym, iż samo to, że na nich tak działa rewolucja rosyjska, świadczy o ich słabości duchowej i umysłowej i przeczy temu, jakoby to byli rasowi nasi przedstawiciele...
— Zapewne, daleko im do orlich nosów waszych Sobieskich, Potockich i innych ciemiężycieli ludu! — syknęła jadowicie Agnes.
Ale tu Zaucha aż pobladł i zatrząsł się z gniewu.
— Słuszajtie, mademoiselle! — zaczął z zimną pogardą po rosyjsku. — Wam lepiej naszych nosów nie tykać, jak i my pozostawiamy w zupełności wam waszych orlonosych Trockich, różnych „steinów“ i „baumów“ — a także beznosych proroków symbirskich. Nie wam, wyzwoleńcom, doniedawna całującym bat, uczyć wolności i rewolucji nas. Duch