o tem, że i jemu „trzeba będzie sięgnąć po zardzewiały miecz, wiszący na ścianie...” Co inteligencja! A lud rosyjski nie uważał i nie uważa Polaków za wiecznych buntowników? Toż ten żałosny błazen Krylenko odzywał się do Muśnickiego w tonie niby suwerena!... A socjalisty rosyjskie? Kiedy na ulicach takiej Łodzi w dniu pierwszego maja lała się krew robotnika polskiego, to ich wodzowie, Moskale, konspiracyjnie pili wódkę na dwa tygodnie przed pierwszym maja, a potem w któremś z nieczytanych pism konspiracyjnych zagranicą ogłosili anonimową korespondencję o tem...
— Także mi niewiadomo! — broniła się Agnes.
— Zato nam dobrze wiadomo, że wam nic nigdy niewiadomo! — ciął Zaucha. — Niech sobie pani przeczyta „Kalendarz ruskiej rewolucji” Burcewa... I „to” będzie nas uczyć!...
W zapomnieniu pociągnął ze szklanki kilka łyków, jak gdyby to była limonjada.
— Niech się pan nie kłóci z Agnes, bo pan z nią i tak nigdy do końca nie dojdzie! — interwenjowiała pani Luta. — Miał pan o anarchistach opowiadać.
— Otóż mówię pani, że ani Popiołka, ani jego towarzysze nie są zupełnie anarchistami. Cały „Topór” — bo tak się ta grupa nazywa — zrobił na mnie wrażenie zbuntowanej załogi statku. Oficerów się wyzbyli, gospodarują, jak im się podoba, ale dokąd ich prąd niesie, o tem nie mają najmniejszego wyobrażenia. Żeby się zaś umocnić w przekonaniu, iż postąpili dobrze, opowiadają sobie przy kieliszku wszystkie krzywdy, których kiedykolwiek zaznali.
— A czy nie zaznali tych krzywd? — wypadła niezmordowana Agnes.
Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/228
Ta strona została uwierzytelniona.