Jest to takie samobójstwo, jak japońskie „harakiri“. Otóż „Topór“ ma „amók“. To są tacy polscy Malajczycy, proszę państwa. Cóż dziwnego? Na dwadzieścia kilka miljonów może się znaleźć i parę białych Malajczyków. „Dusza duszy nie jest równa“ — jak mówi Wyspiański.
— To są teorje! — uspokoiła się trochę pani Luta. — Ale pan wspomniał coś o bandytyzmie...
Więc Zaucha opowiedział, co widział na bulwarach, dalej o winie carskiem, o wymarszu „w pole“ Popiołki z oddziałem.
— A co? Nie mówiłem? — nie bez pewnego zadowolenia spojrzał na piękną panią Piotrowski, ssąc słoną pestkę oliwki.
— Mój Boże! Mój Boże! — zmartwiła się młoda kobieta. — Zmarnuje się człowiek, przepadnie!
— Teraz to uchodzi jeszcze bezkarnie — wtrącił Piotrowski — ale potem — kula w łeb. Prędzej czy później, a im później tem pewniej.
— Przypuśćmy, że w dzisiejszych czasach „karząca dłoń sprawiedliwości“ osłabła trochę, że wreszcie można się jej wymknąć — mówił dalej Zaucha.
— Niby jak?
— Do wojska pójść, potem uciec, schować się, wreszcie słyszałem, że ludzie uciekają morzeni łódkami motorowemi do Finlandji, a stamtąd do Szwecji.
— Łódkami motorowemi? — zainteresował się Piotrowski.
— Nie wiem dokładnie, ktoś mi opowiadał... Więc przypuśćmy, że kula w łeb nie tak zaraz. Gorsze, że dusza się psuje. To, co wczoraj widziałem,
Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/230
Ta strona została uwierzytelniona.