— No i co?
— Nic.
— Jakto nic? Tam mnóstwo nowego...
— Niby co? Sztuka proletarjacka? To samo mówiono o sztuce ludowej, to przecie jedno i to samo hasło... O potrzebie tworzenia nowego życia? To jeszcze kuplecista Jeremjasz żydom wyśpiewywał...
— Ale charakter tego wszystkiego, nowe słowa...
— Nie o nowe słowa idzie, tylko o to, aby słowa miały nowe światło...
— To da nowa technika pisania!
— Nieprawda, to da tylko nowy sposób odczuwania, może głębszy, może płytszy właśnie... U ciebie, Chrobak, wszystko jest w materji. Genjusz polega u ciebie na jakimś „tricku“ technicznym. Wczoraj mówiliśmy o nowych, współczesnych marjonetkach. Ty mówisz, że cała sztuka polega na tem, aby zdobyć tajemnicę, które części lalek są z metalu, a które z drzewa... Jakbyś to wiedział, to jużbyś miał idealny teatr marjonetek. A ja ci mówię inaczej: Z krowich ogonów porób lalki, a jeśli sztuka będzie dobra, będziesz miał idealny teatr...
— Jednem słowem — twojem zdaniem — Hamleta może grać byle kto...
— A nie gra byle kto?
Zaucha z wielką radością spostrzegł, że zabił biednemu Chrobakowi ćwieka w głowę.
Przez dłuższy czas panowało milczenie.
Chrobak był w koszuli, w czarnych, wyświechtanych i obwisłych ztyłu spodniach, grubemi, skręconemi fałdami opadających na bose stopy. Duże, czerwone nogi z podniesionemi w górę wielkiemi,
Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/243
Ta strona została uwierzytelniona.