Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

I uniósłszy się na łokciu, już chciał „wlecieć“ na swego towarzysza, gdy naraz Chrobak ryknął uradowany:
— Przepchał się! Przepchał się! Co za świetny „Primus!“ Idealny poprostu! No, teraz ugotuję ziemniaki!
— Twoje szczęście! — uspokoił się Zaucha.
— Powiadam ci, najemy się dziś, jak królowie!
A wyjąwszy z szuflady stołu kawałek wędzonki, położył ją sobie na ręce, plasnął po niej dłonią i ważąc, rzekł z lubością:
— Piękna wędzonka, co?
Perspektywa jakiego-takiego obiadu łagodząco wpływała na humory. Ludzie byli przeważnie niedokarmieni, często wprost głodni, jak wilki. „Burżuj“ otrzymywał zaledwie jedną ósmą część rosyjskiego funta chleba na dzień i funt cukru miesięcznie. Chleba już w sklepach dostać nie można było — tu i owdzie sprzedawano tylko placki kartoflane. Chałwa orzechowa też zniknęła z handlu, sprzedawano zamiast niej jakieś czarne paskudztwo, słodzone lukrecją lub też żelatynowe, barwione „trzęsionki“ na sacharynie. Zaucha nie był smakoszem, ale brak cukru i tłuszczu po pewnym czasie dał mu się odczuwać w zupełnie wyraźny sposób, zaś siły opuszczały go do tego stopnia, iż zaledwie sześć godzin na dobę zdolny był do normalnego życia. Nie nogi już, lecz wszystkie kości bolały go przy chodzeniu, w nocy zasnąć nie mógł z głodu, zaś budził się zlany potem i tak osłabiony, że przez dłuższy czas zwykle leżał bez ruchu, jak martwy.
Nigdy i nigdzie nie myślało się tyle i tak intensywnie o jedzeniu. Cała Rosja bolszewicka roz-