— Nic. Taką tajemniczością wszystko okryte, że niczego się domyślić nie można. A ponieważ, z drugiej strony, faktycznie nie widać, aby się cokolwiek robiło, więc możecie sobie wyobrazić, jaki jest nastrój...
— Jaki? Bo ja nie wiem.
— Podły. Zupełny upadek ducha. Marzy się o Niemcach, zdając się na ich łaskę i niełaskę. Wszyscy rwą się do domu, a niektórzy powarjowali i idą na lep sowjetom.
— Nie można się dziwić! — odpowiedział Niwiński. — Ludzie przedewszystkiem nie wiedzą, co się dzieje, a tu im żyć ciężko.
— A niby — cóż się dzieje takiego?
— No — wojna przecie jest! Myśmy wojny jeszcze nie skończyli i nie przegrali!
— Gadajcież wyraźniej, bo nie rozumiem.
— Mówię, zdaje mi się, do rzeczy.
— Faktem jest, że rewolucja rosyjska położyła kres naszej akcji wojskowej i tu i tam. Piłsudski aresztowany.
— Siedzi w Magdeburgu.
— Jego brygada nie istnieje. Dowbór też się nie liczy.
— Tak jest. Ale Haller rozbił Austrjaków pod Rarańczą i organizuje korpus na Ukrainie.
— Wiecie sami, że to nie ma szans.
— Być może, choć — nie wiem. W każdym razie robi się, co można i co się robić powinno.
— To bardzo problematyczne.
Zaucha uśmiechnął się.
— Jak człowiek nic nie ma, prócz problemów — zaczął mówić — to mu się bić nie chce i nie ma
Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/269
Ta strona została uwierzytelniona.