Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/271

Ta strona została uwierzytelniona.

dzi, skompromitował państwa centralne. Tam pracuje już konspiracja.
— Nie blagujecie?
— Nie.
— A jakiż sens ma ta konspiracja?
— Widać jakiś sens ma, inaczejby jej nie robiono. Teraz idzie o to, co my tu mamy zrobić. Tu ruchem całym kieruje Francja, nasz najbliższy i najbardziej przyrodzony sojusznik. Jej też na froncie wschodnim najwięcej zależy i w tej robocie my jej pomagamy.
— Ładnie pomagamy. Dowbór zawarł układ z Niemcami...
— Dowbór miał się połączyć z korpusem czeskim, ale za późno się do tego wzięto. Potem może nie miał wyboru. Nie wiem, bo tam nie byłem. Zresztą „co, jak, gdzie“ to głupstwa. Na wojnie trzeba się liczyć tylko z faktami. Dość, że go niema. Stanowisko bolszewików nie jest silne, a jak długo ono nie jest silne, Niemcy muszą się mieć na ostrożności, bo es-erzy, gdyby doszli do władzy, z pewnością próbowaliby zmontować przeciw nim front. Francja pomaga „białogwardyjcom“ nad Donem i na Kaukazie, pomaga es-erom, pomaga oczywiście kozakom, Dutowowi w Orenburgu, nam, Czechom...
— A cóż Czesi?
— Zerżnęli Niemcom jedną dywizję pod Bachmaczem, a teraz stoją na linji syberyjskiej. Naszą rzeczą jest iść na rękę Francuzom. Więc zakładamy polskie rewolucyjne związki wojskowe po miastach. Nad Donem już jest garstka, kupa ludzi w Woroneżu, trochę tu, zresztą — są nasi wszędzie.