próbował się do nich dostać wszelkiemi sposobami. Będzie dobierał wszystkich możliwych kluczów. W ostatnich czasach w „czrezwyczajce“ pracują Chińczycy. Bardzo to jest wynalazcza i wymyślna publiczność.
Popiołka wzruszył ramionami.
— Wam jeszcze Chińczyków potrzeba! — rzekł lekceważąco.
— Ach, jakież to wszystko wstrząsające, jakie patetyczne, jakie tragiczne! — zachwycała się Agnes. — I pomyśleć, że takie rozmowy przeplata się pocałunkami, że o tem mówią zakochani, patrząc sobie tkliwie w oczy... A jeszcze pomyśl, gdyby tak kochankowie spotkali się w miejscu tortur... Ona jako komisarz czrezwyczajki, w czerwonej czapce frygijskiej na głowie, on — wydany na męki...
— Nie masz fantazji, droga Agnes! — rzekł Popiołka. — Spróbuj wyobrazić sobie, że bolszewicy żywcem mnie nie dostaną...
— Mogą cię wziąć rannego, gdy będziesz leżał bez przytomności... Lecz gdyby tak się stało — ja cię ocalę!
— Dziękuję ci!
— Zmęczony jesteś, mój rycerzu! Pracowaliście dużo w ostatnich czasach! Wiesz, bachiczny szał budzi się we mnie... Chciałabym muzyki i wina. Dlaczego nie urządzają wielkich, wspaniałych świąt rewolucyjnych? Niebo takie cudne... Pomyśl, na placach wzorzyste sofy, wyniesione z domów, przykryte makatami lub kobiercami wschodniemi i piękna, naga młodzież ukwiecona, tańcząca... I wino, wino... Daj mi się czego napić, Ada!... Rozruszaj-że się
Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/279
Ta strona została uwierzytelniona.