Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/323

Ta strona została uwierzytelniona.

oblężenia, postarali się też o znaczne zapasy amunicji, bomb i granatów ręcznych, a także żywności. W sprawie walki z sowjetami nie było wśród nich zupełnej jednomyślności. Nierówność sił wszystkim rzucała się w oczy. Mimo to większość postanowiła się bronić, aby w ten sposób dać świadectwo swej czarnej prawdzie.
Nad wieczorem 11-go kwietnia władze sowjeckie zaczęły ściągać na plac Aleksandra wojska, odkomenderowane do poskromienia anarchistów. Plac w krótkim czasie zapełnił się samochodami pancernemi, zwykłemi samochodami, na których ustawiono karabiny maszynowe, a także platformami towarowemi, mającemi służyć do szybkiego przewożenia wojska, wreszcie nadciągnęły specjalne oddziały karabinów maszynowych i miotaczy bomb. Kilka samochodów odkomenderowano przedewszystkiem do strzeżenia i obrony gmachów i instytucyj sowjeckich, w których też ustawiono wzmocnione straże i liczne karabiny maszynowe, gdzie niegdzie już ze wstawionemi wstęgami i obsługą, nie oddalającą się ani na krok. Sam widok jeżdżących po mieście stalowych potworów zgrozą i przerażeniem napełnił serca Moskwiczów.
Na te manewry i przygotowania do walki patrzyło całe miasto, ludność jednak tak mało już zajmowała się w owych czasach rewolucją i tak jej była obcą, że prawie nikt nie wiedział, przeciw komu akcja bojowa ma być skierowana.
To też, kiedy późną nocą niespodziewanie gruchnęły działa, kto żyw, rzucił się do okien, aby z odgłosów bitwy w przybliżeniu przynajmniej dowiedzieć się, co się dzieje.