Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/330

Ta strona została uwierzytelniona.

Koło godziny jedenastej przed południem wszystkie wille anarchistów zostały zdobyte. Jeńców platformami ciężarowemi odesłano pod strażą do więzień, przed zdobytemi okaleczałemi „osobniakami“ ustawiono warty, ściągnięto z ulic wojska i rozstawiono wszędzie karabiny maszynowe. Znowu namnożyło się na ulicach gruzów i pokiereszowanych domów. Gdzie niegdzie chodniki, jak lodem, zasłane byty potłuczonem szkłem. Groźne, czarne flagi z domów zniknęły. Sowjety miały w swej historji o jedno zwycięstwo więcej.
A teraz rozpoczęło się zwykłe znęcanie się moralne. Bo sowjetom nigdy nie dość zwycięstwa orężnego. Zawistne, cyniczne, opierające się na bezwzględnym, okrutnym terorze najdzikszej, jaka kiedykolwiek była, dyktatury, lubią stroić się w biały pióropusz błędnego rycerstwa, walczącego tylko z nieprawościami świata, lubią moralnie pogrążyć i unicestwić swego przeciwnika, a że mają do czynienia z bezkrytycznemi masami, więc im to nietrudno przychodzi. Żydowsko-mongolska ich zawziętość nie poprzestaje na rzuceniu sobie przeciwnika pod nogi, muszą go jeszcze opluć, zhańbić, zbezcześcić. Więc komunikaty bolszewickie, oświadczając, że „Sowjety nie zwalczają anarchizmu, lecz samozwańców, podszywających się pod jego idee“, opowiadały mglisto i niewyraźnie o rabunkach Quebouriez, o spekulacjach z opjum Gorbowa, o niepokojących ludność „nalotach“ i „zachwatach“, podkreślały obecność w grupach anarchistycznych „żywiołów kryminalnych“, a nawet, natychmiast po rozbrojeniu, ogłosiły wystawienie na widok publiczny wziętych do niewoli anarchistów, a to w tym celu, aby publicz-