Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/332

Ta strona została uwierzytelniona.

Wreszcie ogarnęła ją zupełna ciemność.
Zdaleka słychać było głosy.
Anarchiści nie spali.
Wiedziała, że nie będą spali tej nocy.
Słyszała, jak przesuwali jakieś ciężkie przedmioty. Wciąż biegali po domu.
Przygotowywali się do obrony.
Roznosili niezawodnie skrzynie z amunicją, ustawiali karabiny maszynowe.
Lada chwila mogła się rozpocząć walka.
Agnes, wykrzyczawszy się, przysiadła na brzegu wanny, zapaliła papierosa i zaczęła myśleć.
Sytuacja bynajmniej nie była stracona.
Głupi Popiołka, sentymentalny Popiołka!
Mógł ją zabić.
Bał się.
Zamknął ją w łazience. Prawda, jest ciemno, niema gdzie siąść. Wypuścić jej nie mógł, ale tu, choć niewygodnie, nic nie grozi. Łazienka ukryta w głębi mieszkania, nie dosięgną jej ani granaty, ani karabiny maszynowe.
Za ścianą odezwały się głosy.
Słuchając ich, Agnes zrozumiała, iż w łazience musi być okienko, prowadzące do pokoju Popiołki.
Podniosła głowę i istotnie na ściance ujrzała odblask światła.
Okienko znajdowało się wysoko nad nią, tuż pod sufitem.
Widać było mały, oświetlony kwadrat w murze.
Czekała, dopóki światło nie zgasło — a potem zapaliła świeczkę, postawiła ją tak, aby blask jej nie padał w okienko, kocim ruchem wspięła się na wannę, lekko stanęła na kranie wysokiego pieca ga-