Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/342

Ta strona została uwierzytelniona.

bakiem przysięgli sobie na wszystko święte, że ust nawet otwierać nie będą. Chrobak energicznie wyprzedawał resztki rzeczy swej żony i ujadał się z Tatarami.
Rezerwowy pułk im. Bartosza Głowackiego oczywiście „rozbrojono“ — mimo że właściwie on broni wcale nie miał i nie myślał nawet stawiać oporu. Bolszewicy jednak nie odmówili sobie satysfakcji strzelania z karabinów maszynowych, dzięki czemu mogli się pochwalić jeszcze jednem zwycięstwem.
A pani Luta zachorowała ciężko na tyfus i umarła. Rozchorowała się w dwa dni po poskromieniu anarchistów. Kiedy Zaucha przyszedł ją odwiedzić, zastał ją zupełnie nieprzytomną. Gorączkę miała już od dłuższego czasu. Bredziła coś o liście, którego jej nie oddano.
Zaucha umieścił ją w szpitalu, zrobił wszystko, co było w jego mocy, ale biednej kobiety nie uratował. Umarła. I to był cud. I to była wielka łaska boska, bo umarła, nie przeczytawszy listu, jaki jej pan Piotrowski przysłał z Piotrogrodu.
List ten otwarł i przeczytał Zaucha.
Pan Piotrowski pisał:
— Szanowna Pani! Kiedy Pani, czyniąc zadość swemu gwałtownemu i nieumiarkowanemu sposobowi myślenia, porzuciła swego męża, wspomagałem Panią w miarę sił, a nawet ponad siły, cierpliwie znosząc, iż Pani mnie winę swego kroku przypisywała. Byłem pewny, że prędzej czy później rozum zwycięży. Nie mogę jednakże popierać w dalszym ciągu kobiety, posuwającej się aż do romansowania z anarchistami i kompromitującej się nawet listami. Dwa takie listy, utrzymane w tonie bardzo poufałym