Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

Istotnie — doczekał się.
Niespodziewanie stanął przed nim wysoki mężczyzna, z typową pretensjonalnością jeńca ubrany, przystojny blondyn, z wesołemi, szaremi oczami i podkręconym do góry wąsem, wykapany „oberlajtnant” austrjacki, zresztą znany jako August Chrobak, niby dziennikarz, dawniej szkolny kolega Zauchy. Przywitali się bardzo serdecznie, nie dziwiąc się zresztą niespodziewanemu spotkaniu.
Dowiedziawszy się o kłopotach Zauchy, Chrobak natychmiast ofiarował mu kąt u siebie i natychmiast pociągnął go za sobą. Zaś po drodze opowiadał:
— Ja, widzisz, z chwilą wybuchu wojny byłem w Warszawie i pomyśl, mimo koalicyjnej orjentacji, idjota wyjechałem do Galicji, wioząc ze sobą partję przeszło stu należących do wojska. Już w Częstochowie ogarnęli mnie Niemcy i tak szczęśliwie dowiozłem swą partję do Krakowa. Potem z pułkiem siedziałem w Przemyślu. Nie kryję swoich przekonań, ale gdybym chciał zdradzać, mogłem nie wracać; no nie? Tymczasem ci idjoci, Austrjacy, uważali mnie za „rusofila” i cały czas trzymali mnie w okopach, w przedniej linji. Myślałem, że się wścieknę, człowieku! Wciąż w okopach! Nie mogąc tego dłużej znieść, przestrzeliłem sobie lewą rękę — a w parę dni potem Przemyśl się poddał — taki pech! Moskale wywieźli mnie do oficerskiego obozu w Bugulmie, w ufimskiej gubernji. Co ja ci tam miałem z temi kanaljami austrjackiemi! Raporty tam trzymali, listy konduity prowadzili, w sądy się bawili... Ja powiedziałem: Mam to gdzieś, nic sobie z nich nie robiłem, chodziłem z Czechami, którzy się do drużyny czeskiej zgłosili. Zawołano mnie do ra-