Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

wie umeblowany, że kilku nawet osobom mógł służyć od biedy za schronienie.
— Sypia tu ze mną mój brat stryjeczny — mówił Chrobak — oficer, jeniec, który też chciał wstąpić do wojska polskiego, a także służąca mojej żony.
Teraz dopiero Zaucha zauważył w pokoju różne szczegóły garderoby kobiecej, a przy łóżku małe łóżeczko dziecinne.
— To i twoja żona tu jest? I dziecko?
Chrobak zmieszał się trochę i oczy rozleciały mu się ledwo dostrzegalnym zezem.
— Nie, niema. Żona, przeczuwając te wszystkie trudności, w samą porę wyjechała na Kaukaz, skąd prawdopodobnie przez Konstantynopol wróci do kraju... To bardzo mądra i przewidująca kobieta... Ona, jak Prusacy mieli zająć Warszawę, wyjechała do Moskwy i przez cały czas była tu gospodynią jednej kuchni komitetowej... Pracowała. Przeżywiła dzięki temu siebie i dziecko, jeszcze i zarobiła... Bardzo mądra kobieta...
Opowiadał o swej żonie, a Zaucha tymczasem doprowadził się jako tako do przyzwoitego stanu. Był niewypowiedzianie zmęczony, kaszel rozrywał mu piersi, znajdował się jednak w tak gorączkowem podnieceniu, że czuł, że nie zaśnie — zwłaszcza w zimnym i ciemnym pokoju hotelowym. Potrzebował ciepła, ludzi, wiadomości.
— Na obiad pójdziemy do „Koła Pań“ na Nastasiński zaułek — zapowiadał Chrobak. — Tam niby drogo, wiesz, ale najprzyzwoiciej, ciepło i świetną czarną kawę dają, prócz tego — chleb do obiadu. I ludzi tam można spotkać. A u mnie mieszkać możesz, dokąd mnie nie wyrzucą...