czysto teoretycznej, jak naprzykład, czy Dowbor-Muśnicki podlegał kompetencji Regencji, czy nie.
Jedynem, naprawdę w owych czasach popularnem i chętnie czytanem pismem była „Anarchja“. Dziennik ten, redagowany starannie i jakoś przyzwoiciej od pism sowjeckich, naładowany rewolucyjnością, której brakowało pismom burżuazyjnym, przez ramię patrzący na bolszewizm, cieszył się wielkiem wzięciem tak w radykalnych sferach proletarjatu, jak i u inteligencji, zawsze z szacunkiem wymawiającej wielkie nazwiska Bakunina, ks. Kropotkina i Tołstoja. Komunizm ze swą wieczną myślą o chlebie i pracy — nudził. Któż dawniej myślał wciąż o chlebie? Bardziej pociągająca była literackość anarchizmu, pikantne zagadnienie nieograniczonej wolności indywidualnej i życia bez żadnych obowiązków i bez zależności od drugich, życia dla siebie samego. Ideje anarchistyczne w duszy rosyjskiej zawsze znajdowały podatny grunt; teraz czyniono sobie z nich coś w rodzaju wyspy, dokąd można było uciec przed ponurą rzeczywistością. Marzyło się ludziom zmęczonym życie samotne, bez żadnych haseł społecznych i politycznych, bez żadnych „reżimów” i „rozszerzań rewolucji”.
Dziwny to był widok, kiedy w sercu Moskwy, w pośrodku Twerskiej ulicy, z majaczącymi w oddali łukiem triumfalnym, dokoła placu Męki Pańskiej, pojawiali się nad wieczorem roznosiciele i uliczni przekupnie z grubemi plikami „Anarchji” pod pachą. Wybladli i wynędzniali lecz schludni dawni oficerowie w pozbawionych odznak mundurach lub też strzępach mundurów, panie i panienki z inteligencji, uczniowie gimnazjalni — bo teraz już tylko
Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.