Bezustanne wnikanie w siebie, sprawdzanie swych wartości moralnych, wieczny, dniem i nocą przeprowadzany rachunek sumienia, wreszcie wstyd za życie, jakby postawione przed sądem, wszystko to rozstroiło Zauchę i zrobiło go niezmiernie wrażliwym i drażliwym. Przez skórę czuł ludzi, zwłaszcza smutnych jak on sam i zmagających się z sobą. Potrzebował ich i wyszukiwał, wiedziony rozbudzoną przez cierpienie miłością bliźniego.
Punktem zbornym emigracji było „Koło Pań“, jadłodajnia inteligencji polskiej.
Pożyteczna ta instytucja, karmiąca znośnie wszystkich za tanie pieniądze, a wielu za darmo, mieściła się wówczas w niepozornym, parterowym dworku moskiewskim, w zaułku Nastasińskim, niedaleko ulicy Twerskiej. Obszerne, choć niskie sale, urządzone skromnie, zato dobrze wietrzone i utrzymane czysto, gęsto zastawione były stołami, nakrytemi porządnie świeżemi, śnieżno-białemi obrusami — i to właśnie stanowiło całą, najmilszą świetność tego lokalu. Drugą, znakomitą jego zaletą, była czarna kawa, prawdziwa i tania. Porcje, dostosowane do cen, względnie niskich, nie mogły, rozumie się, nikogo nasycić, zato jednak talerze roznosiły zgrabne, czarno ubrane panienki w białych fartuszkach i czepkach — „bieżenki“, które w ten sposób zarabiały na utrzymanie i przyzwoite mieszkanie przy jadłodajni.
W tem „gnieździe reakcji“ wszystko było polskie, dalekie od Moskwy, a zatem i od bolszewizmu i od rewolucyjnego prostactwa. Warszawski szczebiot pań, pragnących zawsze być ładnemi, a szukających wiecznie rzeczy miłych, pewna nadęta uroczystość panów, okrągłość form towarzyskich, skłonność do ba-
Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.