Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/86

Ta strona została skorygowana.

Chrztu aż po Mickiewicza. Przeżuwaliśmy wciąż łacinę i grekę, nasze dziady nawet w „Kto się w opiekę” ględzą saficką strofą. Dopiero kiedy ten świat chrześcijański w pysk nam dał, kiedy nas sprzedał i kiedyśmy się na niego obrazili, zaczęliśmy szukać własnych bogów i wtedy Litwa odwdzięczyła nam się Mickiewiczem i Towiańskim. Zburzyć nam trzeba wszelki Rzym, wygnać łacinę, wykląć wszystko, co trąci tem imperjum i tym kodeksem... Jacy mądrzy byli nasi przodkowie, którzy biskupów — apostołów zarzynali przed posągami bogów! My wciąż jeszcze mamy związane ręce, mówić po swojemu nie umiemy...
A potem mówił, stojąc przed Zauchą i patrząc nań nieledwie groźnie:
— Czem jest Mojżesz Michała Anioła, rozumiecie? To w duszy tego Włocha odżył stary bóg Italji — Zeus-Jupiter! On spojrzał w twarz Bogu, on swego Boga znalazł i stworzył. A mnie też marzy się Bóg — mój Bóg, i czy wiecie, jak go widzę? Kloc jakiś, same bryły... Ciężki, potężny, miażdżący, niewyraźny, jakby w mroku puszczy skryty, podobny do olbrzymiego głazu w uroczysku, nie bałwan lecz groźny Bóg skrytych tajemnic... Imienia tego nie znam, lecz wiem, że to bóg nasz, słowiański. I do czegóż ja go przypnę, gdzież świątynia dla niego?... Nie mogę Boga swego stworzyć!
Przychodziły na Popiołkę okresy upadku. Było to prawdopodobnie w chwilach znużenia, zwątpienia, a także wskutek bolesnego rozszczepienia jaźni, właściwego każdemu artyście. Jakby próbując sił, szarpał sobą, w strząsał całym gmachem swej duszy. Nad wysilonym, wyczerpanym Białym Bogiem górę