Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

rzejących się „bohemów“, pragnących utrzymać się na pewnem stanowisku czy poziomie bodaj za cenę destrukcyjnej krytyki i psucia ludzi. Ale w kołach tych nie wszystko było złe. Butne temperamenty, z rozmachem burząc wszystko dokoła siebie, wierzgając i kopiąc, wyzwalały myśl, uczyły się śmiałości, patrzyły w oczy konsekwencjom, eksperymentowały, zaś utopijna literatura anarchistyczna, pełna marzeń o odzyskaniu raju, przekreślająca grzech i przywracająca człowieka człowiekowi, przynosiła dużo dobrego, zaostrzała zmysł krytyczny, ukazywała życie pod nowym kątem widzenia, święciła nowych bohaterów. Teroryści w wykładach tych ludzi pojawiali się w nowem, korzystniejszem świetle. Nie były to już potwory czerwone, zwyrodniałe tygrysy burżuazji, lecz poeci czynu, ludzie krwawego protestu przeciw sponiewieraniu ludzkości i wyzyskowi, potężni samotnicy, mający odwagę w imię wolności wystąpić przeciw całemu światu z bombą tylko w ręce, nie dbając nawet o to, iż zginą moralnie, przywaleni górą oszczerczej pogardy i potępienia.
Krótko mówiąc, świat jest bryłą wielo-płaszczyznową, jak brylant, i mieni się raz tą, to znów tamtą powierzchnią, zależnie od tego, jak światło nań pada. Zaucha przez jakiś czas żywo zajmował się efemerycznemi wydawnictwami anarchistycznemi, zapoznał się z teoretykami anarchji i jeździł na kongresy Wolnej Myśli, gdzie przysłuchiwał się gwałtownym polemikom i publicznym dysputom teologicznym. Znał osobiście Haeckla, Reclusa, Ferrera, podpisał się na telegramie, protestującym przeciw uwięzieniu przez władze hiszpańskie Limy de Magha-