Strona:Jerzy Bandrowski - Wściekłe psy.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

mógł. Pomyślał, że mu to ułatwi sytuację. Kupując numer „Anarchji“, wdał się w rozmowę z handlującym wrogiem rządów. Jak zawsze w Rosji, gdzie najbardziej karkołomne przedsiębiorstwa żydowskie obsługują tuziemcy, siedzący przy stolikach młody lecz ciężko zbrojny człowiek był Rosjaninem. Dumny niezmiernie z ważnej roli, jaką mu powierzono i szczęśliwy, iż może publicznie funkcjonować jako anarchista, chętnie wdał się w rozmowę z Zauchą, przyczem oczywiście zapomniał wydać mu bagatelną resztę z trzech rubli.
— Czitajtie naszu gazietu „Anarchja“, organ moskowskoj federacji anarchistskich grup! — głosił afisz na bramie, drukowany, ku wielkiemu zdziwieniu Zauchy, pisownią starą, nie bolszewicką.
Przykuty do stolika bohater z pod czarnego sztandaru opowiadał Zausze o stosunkach, panujących w „Domu Anarchji“ tak, jak gdyby to był zapoznany raj na ziemi.
— A czy można mówić z kim z redakcji? — skromnie zapytał Zaucha.
— Pacziemu-że niet! — aż się zdziwił anarchista. — Tam „redakcjonnaja kollegja“, tam ich moc, tych redaktorów, Lew Czornyj, Barmasz, Lotonowicz, Piro, ludzie ideowi, wykształceni...
— A jeśli mnie wyrzucą za drzwi?
— Niczewo, to ja was znowu wpuszczę!
Tak ośmielony Zaucha bez trudu minął warty i wkroczył do wnętrza budynku. Znalazł się w ogromnym, wspaniałym westybulu, utrzymanym dyskretnie w tonie popielatym i białym. Widać było pyszną strukturę, pełną powietrza, pańską, zbytkowną; w środku westybulu stał karabin maszynowy,