swym uczniom, kiedy jeszcze był biednym suplentem w Brzeżanach. Żółta twarz, okropne czarne okulary, a dalej chuda postać i strój profesora, imponowały wszystkim mieszkańcom w Singapoore. Albowiem zacny ten uczony, wbrew powszechnie przyjętemu zwyczajowi za nic na świecie nie byłby ubrał białych ineksperymabli, niezbędnej części składowej podzwrotnikowego kostjumu. Niektórzy myśleli, iż przyczyną tego jest jakaś utajona melancholja czy żałoba przyrodnicza w tak dziwny sposób manifestowana. W rzeczywistości jednak sprawa miała się znacznie prościej. Szło mianowicie o to, iż profesor zawsze był w pogotowiu wojennem, t. zn. gotów był zawsze do pogoni za jakimś motylem, czy też owadem i bez najmniejszej ceremonji rzucał się na trawę, w błoto, na czem szyk i wdzięk podzwrotnikowej toalety musiałby stracić. Zauważywszy, iż ze swej pogoni za szczęściem wraca przeważnie z zielonemi lub brunatnemi plamami na białych ineksperymablach rozstał się z elegancją i przywdział czarne brukselinowe prymitywy.
Prof. dr. Augustyn Ciliński nie był oczywiście w porcie sam. Na wygrzanych słońcem, gorących kamieniach wysokiego bulwaru, za którym tuż w odległości 30 kroków od morza ciągnął się długi szereg niskich magazynów przedstawiających austrjackie baraki wojskowe, stała dość liczna grupa ludzi. Na czoło ich wysunął się majestatycznie Anglik, urzędnik policji portowej, poważny i uroczysty, w białym hełmie korkowym i w białem podzwrotnikowem ubraniu. O kilkanaście kroków od niego stała garść chińskich, himalajskich wekslarzy, zmieniających pieniądze i dzierżących w rękach worki ze srebrnemi rupiami lub dolarami meksykańskimi, zaś za pazuchą portfele grubo naładowane wszelkiego rodzaju papierami, począwszy od białych i cienkich funtów szterlingów, a skończywszy na zapisanych charakterami chińskiemi, zielonawych banknotach shangajskich lub
Strona:Jerzy Bandrowski - W kraju orangutanów i rajskich ptaków.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —