Strona:Jerzy Bandrowski - W kraju orangutanów i rajskich ptaków.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.


WALKA Z PIRATAMI. — NA WYSPACH ARU.

Był piękny, pogodny dzień, kiedy ekspedycja profesora Cilińskiego, złożona z sześciu jego ludzi i czterech żeglarzy, znalazła się na pełnem morzu, zdala od gwarnego i ruchliwego Dobbo. Pan Ciliński nie zamierzał zapuszczać się zbyt daleko od brzegu, należało jednak okrążyć kilka niebezpiecznych punktów, gdzie blisko wybrzeża znajdowały się ukryte pod wodą rafy koralowe, a także niebezpieczne wiry i prądy. Po półdniowej podróży, zatoczywszy wielki krąg, „prau“ zbliżała się tedy ku wybrzeżom jakiejś wysepki, a podróżni byli pewni, że znajdą tam dogodną przystań i świeżą, słodką wodę.
Kiedy już byli niedaleko lądu, pokazało się, iż mają przed sobą dwie wyspy, oddzielone od siebie stosunkowo wąskim kanałem, mniej więcej szerokości 600—700 metrów. Obie wyspy zarosłe były gęsto wielkiemi drzewami, których gałęzie zwisały nisko nad wodą, tworząc coś w rodzaju zasłony czy kurtyny. Z pod jednej z takich zielonych zasłon wysunęło się naraz kilka dużych łodzi, przepełnionych wioślarzami i zbrojnymi. Równocześnie z poza drugiej wyspy wyjechały dwie łódki krajowców, wiozące do Dobbo towary. Łódki te ujrzawszy łodzie pędzące z jak największą szybkością po zielonej zasłonie roślinności ku morzu, chciały się cofnąć. Było jednakże już zapóźno. Cztery łodzie jakby się zdawało piratów puściły się za nimi w pogoń, podczas gdy trzy skierowały się ku „prau“ pana Cilińskiego.
Na pokładzie „prau“ powstało łatwo zrozumiałe zamieszanie. Majtkowie, widząc zbliżające się łodzie, potracili