Strona:Jerzy Bandrowski - W kraju orangutanów i rajskich ptaków.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

cholja ogarnia na myśl o tem wszystkiem. Wiedz o tem, że absolutnie nie wszystkie rzeczy stworzone są dla człowieka, a wiele stworzeń niema z nim absolutnie nic do czynienia i ginie od samego jego zbliżenia się.
Mieszkając wśród Papuasów, których coraz więcej zbierało się w domu, pan Ciliński i Tadzio mieli sposobność dokładnego obserwowania ich.
— Ja myślałem, że dzicy, którzy nie pracują — mówił Tadzio — mogą robić co się im podoba. A tymczasem widzę, że oni się okropnie nudzą i żyją bardzo nędznie. Nie mają ani chleba, ani ryżu, ani kukurudzy, ani nawet sago. Jedzą jak zwierzęta jarzyny jakieś, korzonki, słodkie ziemniaki i sago zupełnie surowe. Tam na wybrzeżu, niedaleko przecież od tego domu jest mnóstwo ryb, a u nich ani jednej ryby nawet dostać nie można. Od czasu do czasu złapią gdzieś jakiegoś chorego dzika lub kangura. A wtedy to już jestwielki bal. Jak można jeść takie niedojrzałe i niedogotowane zielska i jarzyny!
— To też popatrz jak oni wyglądają. Wszyscy prawie cierpią na choroby skórne i mają wrzody na rękach i nogach. Pochodzi to niewątpliwie z nieregularnego i złego odżywiania się. Malajczycy nie ruszający się nigdzie bez ryżu wolni są od tych chorób. Przypomnij sobie także Dyaków, którzy odżywiają się dobrze i dlatego wyglądają doskonale. Dla mnie jest jasne, że człowiek bezkarnie nie może robić z siebie zwierzęcia, żywiącego się tylko ziołami i owocami i nie myślącego o jutrze. Dlatego też nie jestem wegeterjaninem. — A to wszystko są przecie wegeterjanie! Z tego punktu widzenia możnaby powiedzieć, że prowadzą życie wprost idealne! Żyją wciąż na świeżem powietrzu, pod słońcem, nie drażnią skóry zbytęcznemi ubraniami, powinniby być zahartowani i piękni jak posągi. A tymczasem to ledwie cienie ludzi.