Strona:Jerzy Bandrowski - W kraju orangutanów i rajskich ptaków.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.


CIĘŻKIE PRZEJŚCIA. — RANA PANA CILIŃSKIEGO.
— ZNOWU TROCHĘ KULTURY.

Uzyskawszy kilkanaście pięknych okazów rajskich ptaków p. Ciliński stracił już panowanie nad sobą. Postanowił koniecznie dotrzeć do tych dzikich miejscowości, w których o te przecudne stworzenia było łatwiej. Z Tadziem i pięciu najętymi strzelcami puścił się w długą i uciążliwą podróż ku wybrzeżom Nowej Gwinei, jeśli bowiem szło o zdobycie nowych jakichś okazów ptaków, motyli lub owadów, dla naszego uczonego nie było żadnych niemożliwości. Tak tedy tułali się po pustyni, morzach wschodnich, błąkając się nieraz między wyspami i rzadko kiedy tylko widując malajskie „prau“ albo dżonki chińskie o czarnych żaglach. Nieraz brakowało im świeżej wody do picia, to znów nie dostawało świeżego mięsa. Przez dwa tygodnie walczyli z przeciwnemi wiatrami, posuwając się krok za krokiem wzdłuż wybrzeży jakiejś wyspy i wciąż spychani wstecz przez wicher, który jak gdyby się zawziął na nich. To znowu wjechali w pas ciszy morskiej i musieli po gładkiem, wietrznem morzu posuwać się powoli naprzód przy pomocy wioseł, a malajscy majtkowie niechętnie się do tej ciężkiej pracy brali. Wreszcie wylądowali w miejscowości Wandammen, zupełnie dzikiej, pokrytej gęstym lasem, a zaludnionej przez Papuasów słynących z dzikości i okrucieństwa. Polowanie jakie zaraz po przybyciu na miejsce pan profesor urządził podobne było raczej do wyprawy wojennej. „Prau“ stała daleko od brzegu, a majtkowie musieli trzymać barki, każdej chwili gotowi do odparcia ataku piratów, p. Ciliński zaś ze swym sztabem