w dżungli wyśledził wreszcie jakiegoś ptaka, który wbrew zwyczajowi dotychczas widzianych rajskich ptaków biegał po ziemi, łapiąc owady. Kiedy siadał na krzakach, z ogona jego zwisały dwa długie na kilkanaście cali pasma, właściwie cienkie pióra, cudownie zakręcone nazewnątrz nakształt liry. Raz miał go już na celu i nawet pociągnął za cyngiel, niestety jednak strzelba nie wypaliła. Drugi raz widział około ośm tych ptaków latających wysoko dokoła jakiegoś drzewa pokrytego mnóstwem małych, czerwonych owoców. Strzelał kilka razy, jednakże ptaki były widocznie za wysoko. Już myślał, że nie uda mu się, upolować, ani jednego z tych tak płochliwych i ostrożnych ptaków, gdy nagle pięknego poranka wychodząc z szopy na polowanie ujrzał na dalekiem drzewie figowem właśnie tak upragniony przez siebie okaz, skaczący z gałęzi na gałąź i rwący figi. Nie zważając na to, że p. Ciliński pogrążony był w głębokim śnie, dobrze zasłużonym bieganiną dnia poprzedniego, Tadzio zmierzył i strzelił z za progu przez pól otwarte drzwi. Pan Ciliński zerwał się na równe nogi, ale zato ptak zleciał jak kamień na ziemię i choć uczony narzekał na zbyt gwałtowne i hałaśliwe przebudzenie się, nie mógł się powstrzymać od słów zachwytu na widok przecudnego ptaka. Głowa, grzbiet, łopatki ptaka były barwy żółtej, gardło metalicznie zielone, zaś nad oczami i dzióbem pióra ułożone były w dwa czarne grzebienie. Po bokach miał ptak wielkie, obfite pęki piór, głębokiego czerwonego koloru, zaś dwa środkowe pióra ogona zakrzywiały się w elegancką i wytworną spiralę.
— To tak zwany czerwony rajski ptak! — mówił uczony, z lubością gładząc pieszczotliwie cudne, lśniące pióra ptaka.
Co było w Muce dziwne, to to, że wieczorami w miejscowości położonej tak niedaleko równika, a nawet na po-
Strona:Jerzy Bandrowski - W kraju orangutanów i rajskich ptaków.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.