Strona:Jerzy Bandrowski - W kraju orangutanów i rajskich ptaków.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

że w przeciągu dziesięciu dni jeden jedyny człowiek, zawziąwszy się może sobie przygotować żywność na cały rok. Mimo tej łatwości zdobywania chleba, ludność tu żyje niesłychanie nędznie. Czemu? Bo nikomu nie chce się pracować. Wyobraź sobie, co by było, gdyby na całym świecie tak łatwo było o chleb, jak tutaj. Żylibyśmy prawdopodobnie w zupełnej ciemnocie i barbarzyństwie.
Istotnie trudno było żyć w okolicy, gdzie nawet za dobrą zapłatą nikt niczego nie mógł sprzedać. Z początku pomagał nowoprzybyłym pewien kupiec z Ceramu, który tu mieszkał już od paru miesięcy i miał niewielki ogród warzywny. Od niego czasem udało mu się coś dostać. Czasami znowu Tadzio złapał parę ryb. Naogół jednak żyło się bardzo nędznie, a drób, owoce i jarzyny były zbytkiem rzadko kiedy dostępnym. Nawet orzechów kokosowych tak niezbędnych w kuchni wschodniej, nie można było znikąd dostać, mimo, że we wsi rosło dobrych kilkaset pięknych palm kokosowych. Jednakże ludność Muki zjadała swe orzechy zanim dojrzały, zastępując niemi jarzyny, których im się nie chciało uprawiać. Bez jaj, bez orzechów kokosowych i jarzyn żyło się naszym podróżnym nieledwie w niedostatku, zwłaszcza, że morze przeważnie burzliwe utrudniało połów ryb.
Ponieważ w tych stronach mało było odmian rajskich ptaków, tak pożądanych przez pana profesora, uczony postanowił opuścić Mukę i po miesiącu bezowocnego uganiania się po dżungli przeprowadził się do innej miejscowości zwanej Bessir. Po krótkiej podróży morzem, podróżni dotarli do tej miejscowości położonej po drugiej stronie wąskiego kanału, oddzielającego ją od Muki. Wieś ta zbudowana była na wybrzeżu Attolów, czyli stwardniałych korali, podmytych przez fale morskie u dołu tak, że górna część brzegu wystawała daleko ponad morze lub też zwisała nad niem w postaci jakby jakichś fantastycznych za-