apatycznych krajowców ni stąd ni zowąd stawiał na nogi, porywał ze sobą i pociągał w jakieś awanturnicze podróże i wędrówki po nieznanych a pustynnych krajach. Niejednokrotnie ryzykował. Szedł w lasy bez niezbędnych zapasów żywności, wiedząc, że przecie coś nie coś się znajdzie. Kiedy mu mówiono, że jakaś okolica jest nie do przejścia, śmiał się z tego i szedł właśnie w jej kierunku, pewny, że skutkiem jej rzekomej niedostępności, droga, która przez nią prowadzi, będzie najprostsza i najkrótsza. Krajowcy niejednokrotnie opuszczali go lub buntowali się przeciwko niemu. Nieraz rzucali skrzynie, kładli się na ziemię i wypowiadali mu posłuszeństwo. Wówczas ten młody chłopiec porzucał wszystko, zostawiał próżniaków przy skrzyniach i szedł naprzód sam. Już po kilkudziesięciu krokach przyłączali się do niego dwaj lub trzej młodsi ludzie, których podniecał widok jego energji i nieustraszonej odwagi. Ci szli wraz z nim i śmiejąc się, zapewniali go, że będzie mógł dotrzeć do celu, nawet bez pomocy starych. — A na pierwszej stacji po kilkugodzinnym odpoczynku zawsze spostrzegali idących gęsiego ze skrzyniami i pakami tych, którzy twierdzili, iż dalej iść nie można.
Tadzio stał się jednym z najlepszych strzelców rajskich ptaków, których też widział najróżniejsze rodzaje. Polował na wielkiego rajskiego ptaka, gnieżdżącego się na olbrzymich drzewach, a którego jaj nawet krajowcy nigdy nie widzieli. Według ich twierdzenia, samica tego ptaka znosi tylko jedno jajo, a mimo, iż rząd holenderski swego czasu ogłosił był za nie wysoką nagrodę, nikomu jaja tego nie udało się znaleźć. Widział też małego ptaka rajskiego, zwanego przez Francuzów małym szmaragdem. Spotykał często czerwonego ptaka rajskiego, którego swego czasu pierwszy upolował w Muce. Podziwiał królewskiego ptaka rajskiego, zwanego po malajsku „Burong rajah“, to znaczy król ptaków, zaś na wyspach Aru „Goby-goby“
Strona:Jerzy Bandrowski - W kraju orangutanów i rajskich ptaków.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.