Strona:Jerzy Bandrowski - W kraju orangutanów i rajskich ptaków.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.


ŻYCIE NA PLANTACJACH. — WE WSI
KRAJOWCÓW ANOK.

Statek zwolna przybijał do brzegu. I już widać było niedaleką przystań Makassaru. Wybrzeża Celebes były tu niskie i płaskie, obejmowane drzewami miejscami tak gęsto, że rzadko kiedy widać było przez nie głąb kraju, wyjąwszy małe luki w zaroślach, przez które widziało się szerokie i błotniste pola ryżowe. W głębi wznosiło się kilka wzgórz, niebardzo wysokich.
— Za temi wzgórzami powinno być widać najwyższy centralny łańcuch półwyspu makassarskiego — mówił pan profesor Ciliński, a przynajmniej słynny szczyt Bontyne. Niestety teraz takie mgły już są, że daleko nie widać.
W przystani Makassaru znajdowało się parę mniejszych statków wojennych, pełniących służbę policyjną na morzach wschodnich, wciąż jeszcze niepokojonych czasem przez malajskich piratów. Prócz tego widać było też parę większych statków kupieckich i 20—30 t. zw. „prau“ żaglowych statków używanych przez krajowców do dłuższych nawet podróży.
Zaraz w przystani pan Ciliński, zawsze ogromnie czynny i energiczny udał się na poszukiwanie jakiegoś Holendra, do którego miał list polecający. A tymczasem Tadzio poszedł oglądnąć sobie miasto. Dawno już nie był wśród ludzi cywilizowanych i wielkie europejskie gmachy oraz piękne szyby wystawowe, za któremi widziało się najrozmaitsze towary imponowały mu niemało. Miasto było czyste. Wszystkie domy europejskie dobrze i okazale zbu-