obecności, a podczas gdy on siedział na krześle, wszyscy inni klęczeli na matach.
— Malajczycy nadzwyczaj przestrzegają tego zwyczaju, aby wobec radży nikt nie sięgał głową wyżej niego! — tłumaczył później pan Messman Tadziowi — tu najwyższe krzesło jest też pierwszem miejscem, a dochodzi to do tego stopnia, że kiedy swego czasu radży Lombocku darowano karetę, biedny „król“ choć bardzo się nią cieszył, nigdy jej nie mógł używać, ponieważ niepodobieństwem malajskiej etykiety było, aby woźnica mógł siedzieć wyżej od niego. Skutkiem tego kareta stała zwykle w stodole i służyła tylko na pokaz.
Radża nie robił żadnych trudności i wyznaczył pan u Cilińskiemu na mieszkanie pewną wieś, w której pozwolił wybrać sobie dom, jaki zechce. Niezmordowany pan Ciliński natychmiast wraz z Tadziem i tłumaczem do tej wsi pośpieszył. Wójt wsi przyjął go z szacunkiem, niemal z nabożeństwem wysłuchał rozkazu i polecenia radży, z pokorą przyjmując je do wiadomości, ale za całą odpowiedź rzekł:
— Ea nanti (poczekaj chwilkę).
Rozesłano na kilka stron paru ludzi, zaś „chwilka“ trwała długie trzy godziny.
Pan Ciliński czekał jakiś czas cierpliwie, ale wiedząc już z własnego doświadczenia do czego prowadzi takie „ea nanti“ postanowił postąpić energicznie. Wobec tego zawołał do siebie wójta i oświadczył mu wyraźnie, że jeśli natychmiast nie dostanie odpowiedniego domu, w tej chwili zwróci się do radży, jeśli zaś dom się znajdzie, właściciel jego otrzyma piękny miesięczny czynsz, w wysokości kilku rupji srebrnych. To oświadczenie zrobiło pewien efekt. I dwóch jakichś tam ławników malajskich, poprowadziło pana Cilińskiego do wsi i pokazało mu kilka domów, które by mógł odnająć. Były to jednak chałupy napół rozwalone do tego stopnia, że nawet człowiek tak skromny
Strona:Jerzy Bandrowski - W kraju orangutanów i rajskich ptaków.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.