Ba, trzeba „umieć chcieć!“ — powiedział nienawistny żydom polski romantyk, Wyspiański.
Otóż to. Żydzi krzyczeli — i myśleli, że krzykiem wszystko zrobią. „Jerychoński szturm“ jest jedną z najgienjalniejszych satyr na żydów.
A więc — manifestowali, rozpuszczali bezustanne pogłoski o zwycięstwach, wypisywali po dziennikach przenajrozmaitsze historje, udawali nieopisany zapał wojenny — w rzeczywistości wszyscy wszywali się w sanitarjuszów i brali na ramiona przepaski z Czerwonym Krzyżem, przyczem nie omieszkali jaknajcyniczniej wyrażać się o pracujących wraz z nimi w szpitalach polskich sanitarjuszkach. Po szpitalach stałych pełno było lekarzy-żydów, w polu pracowali przeważnie katolicy. W kancelarjach wszędzie byli żydzi. Dziwnym jakimś zbiegiem okoliczności, kiedy we Lwowie zaczęto powoływać pod broń młodzież, żydzi zostali.
Dzienniki żydowskie najgłośniej nawoływały młodzież polską do legjonów — na skarb wojskowy lęgji żydzi na ulicach datków dawać nie chcieli.
A za to:
Kiedy w jednej restauracji ośmieliłem się zwrócić uwagę gościom, iż działa słychać, gospodarz-żyd przystąpił do mnie i w ostrym tonie zwrócił mi uwagę, „iż jest zwycięstwo pod Kraśnikiem, dział żadnych nie słychać i on to sobie wyprasza“.
Zaś drugi żyd, literat w dodatku, słysząc, jak pewien dziennikarz polski w kawiarni sceptycznie wyrażał się o austrjackich zwycięstwach, donośnym głosem nakazał mu milczenie, grożąc, że „zrobi z tego użytek“ i każe go aresztować.
Gospodarz kamienicy, naprzeciw której mieszkałem, wyczekawszy chwilę, w której pewien młody człowiek odjechał na wojnę, niezwłocznie zajął ruchomości jego rodziny, wyganiając równocześnie biednych ludzi na bruk. Nawet dziecinnego wózeczka wydać im nie chciał. Działo się to wieczorem. Kiedy ja zwróciłem mu uwagę, iż postępuje niewłaściwie, przezwał mnie „Moskalem“, co w tych burzliwych czasach było rzeczą wprost niebezpieczną. Na szczęście w tej ulicy plebs żydowski nie mieszka i tak nie tylko, że mi się nic nie stało, ale jeszcze mogłem temu człowiekowi dać należytą odprawę.
Wyłapując wszelką zdawkową monetę i podbijając niezmiernie cenę produktów, równocześnie nie chcieli przyjmować banknotów po przepisanym kursie.
Tu opowiem parę faktów z własnej obserwacji:
Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/108
Ta strona została przepisana.