Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/109

Ta strona została przepisana.

Wszystkie pisma żydowskie wzywały Polaków do powstania przeciw Rosji, obiecując nam niesłychane zdobycze.
Co to za Polska-będzie!
Pewnego dnia byłem na drugiem śniadaniu u Musiałowicza. Do mego stołu przysiadł się pewien adwokat lwowski z żoną, niebrzydką, pretensjonalną kobieciną. Żydzi. Do nich po chwili przysiadło się trzech wojskowych, lekarz, lwowski żyd, major i porucznik — Polacy. Pani mecenasowa „z miejsca“ zaczęła mówić po niemiecku.
Wywiązała się ogólna rozmowa. W owych czasach!
Lekarz i oficerowie wracali „z pola“. Zwłaszcza lekarz miał dużo do opowiedzenia. Niewzruszony jak Winnetou, robił operacje pod kulami i szrapnelami. Rzecz prosta, że nie widząc w towarzystwie Niemca, mówił po polsku.
— Gustaw, sprich deutsch! — napomniała go pani mecenasowa.
Chwilę mówił po niemiecku, ale wkrótce znowu „przeszedł na polski“.
— Deutsch, Gustaw, deutsch! — zwróciła mu uwagę pani mecenasowa.
Nie dosłyszał jej lub nie chciał dosłyszeć — rozmawiał ze mną, z Polakiem.
— Gustaw, sprich deutsch! — odezwało się znowu miaucząco-grymaśne napomnienie.
Lwowscy żydzi obiecywali nam ogromną Polskę, ale sami zaczynali mówić wyłącznie po niemiecku.
Jechałem tramwajem. Przez ulicę szedł oddział wojska.
— Ach, jaka szkoda, że człowiek niema jeszcze 19 lat skończonych! — westchnął stojący koło mnie młody żyd.
— Dlaczegóż to?
— Mobilizacja obejmuje tylko tych, którzy skończyli 19 lat! — rzekł z żalem.
— Według prawa austrjackiego można wstąpić jako ochotnik po skończeniu 16-go roku życia. Pan masz z pewnością osiemnaście i zdrów pan jest — przyjmą pana niezawodnie! — pocieszyłem go.
Nie dosłyszał.
Dwie panie stanęły przed obwieszczeniem mobilizacyjnem i zaczęły je czytać.
Żyd jakiś bez ceremonji stanął przed niemi, zasłaniając im sobą plakat.
— Co za grubjanin! — rzekła jedna pani.