— Więc to Polacy winni, że te pieniądze utonęły w żydowskich kieszeniach?.
— Tak, to ta nieuczciwa atmosfera w kraju... To Polacy.
O, bracia moi! Wiecie teraz, za co dziesiątki tysięcy z was poległy w bitwach wschodnio-galicyjskich? I wiecie, po co żydzi pchali was do legji? Aby módz powiedzieć, że wyście — zdradzili! Jak gdyby to nie oni Austrję Prusom zaprzedali!
Przytoczone przezemnie drobne szczególiki charakteryzują najzupełniej żydowski sposób postępowania. Podszczuwanie ludności, teroryzowanie jej, niemiłosierny wyzysk, strategja jerychońska i denuncjacje. Tak było a nie inaczej.
Jakkolwiek rzeczy się ułożą, my zostaniemy na swojem miejscu, wypróbowani już, doświadczeni, spokojni i zahartowani, a wzbogaceni przedewszystkiem tem, że nie będziemy mieli żadnych illuzji, zwłaszcza co do żydów.
Rodowity Lwowianin uważa za serce miasta ulicę Akademicką i Karola Ludwika. To jest i „corso“ i miejsce przechadzki, miejsce „rendez-vous“ i przestrzeń, po której można swobodnie biegać, kiedy nazbyt dokucza migrena, ból zęba, brak podpisu na wekslu lub jakieś inne lwowskie zmartwienie moralne, tu ma się znajomych na każdym kroku lub też nie widzi się nikogo. Lwowianina bawili śmieszni, pretensjonalni lwowscy eleganci w wiedeńskich garniturach, wygrzewający się w blasku kobiecych spojrzeń, zniewieściali niby, mamlasowaci, niemęzcy, nazbyt uprzejmi lub aroganccy i sztywni. Lubiał się przyglądać wysznurowanym a chudym oficerom austrjackim o twarzach naiwnych a zarozumiałych, gibkim w pasie i wysznurowanym jak panny. Cieszyły go eleganty-żydki, skarłowaciałe wyskrobki o maleńkich piąstkach, z „habigami“ na bakier na kędzierzawych czuprynach lub wytartych, łysych czaszkach, z brudną watą wystającą z uszu lub z papierosem za uchem, drepcący z trudem na swych „platfusach“, pozdrawiający poufale agentów policyjnych i hotelowych odźwiernych i noszący się z podejrzanym szy-