Przed ciosem wojny, przed mieczem nieznanego zwycięzcy bezbronni zasłaniali się świętościami.
Obowiązki policji objęła zorganizowana przez miasto straż obywatelska.
Przystępuję do opisu kulminacyjnego punktu tragedji Lwowa i Galicji wschodniej.
Cała potworność fałszywego położenia tego nieszczęsnego kraju po wybuchu wojny zogniskowała się na tak zwanej legji wschodniej.
Zaznaczam natychmiast: Choć sam jestem i byłem od samego początku zasadniczo orjentacji bezwzględnie antyniemieckiej a zwłaszcza antyaustrjackiej, nie odmawiałem nigdy społeczeństwu polskiemu prawa formowania sił zbrojnych wszędzie tam, gdzie możliwość tego się przedstawiała, wychodząc z tego założenia, iż obowiązkiem społeczeństwa tego jest jak najintensywniej korzystać z każdej nadarzającej się sposobności i wypełniać wszystkie formy życia, jakie los niesie. Dalej, aczkolwiek historja przyznała słuszność poglądowi, jaki ja wygłaszam i aczkolwiek sam twórca legjonów polskich w Galicji po ciężkich doświadczeniach, wyczerpawszy wszystkie środki, broń złożył, tym sposobem potwierdzając całą beznadziejność zbrojnego wystąpienia ochotniczych wojsk polskich po stronie niemieckiej, beznadziejność z góry wykazywaną przez polityków trzeźwiej na rzecz patrzących, ja na ten fakt dziejowy, jako na argument „pro domo mea“ powoływać się nie myślę, z całą lojalnością uznając zasługę porwania się społeczeństwa polskiego do czynu i wielkość tego pięknego czynu orężnego, nie zamierzając bynajmniej narzekać na rozlew krwi bratniej, powiększony w tragiczny sposób przez wystąpienie legjonów. Ci żołnierze polscy, przekonani, iż polskiej służą sprawie, umierali za to swe przekonanie, dawali za nie krew — a przeto niech będą na wieki błogosławieni, chociaż nam cierpieć kazali — bo wszakże oni chcieli jak najlepiej.
To zaznaczywszy oświadczam zarazem z całą szczerością i stanowczością, iż ja osobiście wobec legji po stronie austro-niemieckij