wówczas miałem i utrzymywałem tak z „Sokołem“ jak i z młodzieżą sokolą żywy kontakt, wyniosłem wrażenie, iż „Sokół“, jak i całe społeczeństwo polskie w Galicji wschodniej, był przez wojną zaskoczony, skutkiem czego zaraz po wybuchu wojny wpadł w bardzo niebezpieczną a zręcznie przez rząd zastawioną pułapkę.
Sytuacja była następująca:
Rząd prowadził propagandę powstańczą, która jeszcze głębiej docierała do społeczeństwa polskiego przy pomocy Piłsudczyków, ich organizacji i działających w porozumieniu z rządem t. zw. stronnictw niepodległościowych i socjalistycznych. Cała prawie prasa nawoływała do wystąpienia zbrojnego, którego życzyła sobie część społeczeństwa i żywioły nie polskie wprawdzie, lecz zainteresowane. Część społeczeństwa była neutralna, a przynajmniej w sprawie wystąpienia zbrojnego bardzo sceptyczna i chłodna, jeszcze jedna część wprost mu się sprzeciwiała — ale obie te grupy nie miały w tej chwili zupełnie prawa głosu. Równocześnie gdyby „Sokół“, wykazujący w ostatnich czasach dążenia wojskowe, w tej chwili pozostał neutralny, wzbudziłby podejrzenia rządu, nie mówiąc już o tem, że neutralności tej nie zrozumiałaby młodzież sokola. Lwowska młodzież sokola była bardzo inteligentna, karna, prawdziwie po polsku czująca i narodowo uświadomiona, mimo wszystko jednakże była to przecie tylko młodzież, zdolna do porywów zapalnych choć równocześnie i sprzecznych. Do wojny paliła się wogóle z miłości dla broni i mimo, iż przymierze z Niemcami uważała za rzecz przeciwną naturze polskiej, przez rywalizację ze strzelcami gotowa była bić się z wojskiem rosyjskiem, nie mówiąc już o tradycji powstań, również drogiej jej i świętej. Młodzież ta wytwarzała nastrój, angażujący instytucję więcej, niż ona pragnęła, a tu — ogłoszono formowanie legjonów. Kraków wyznaczył na legję dwa miljony koron, Lwów za jego przykładem półtora. Przemyśl pół miljona — cóż było robić? Cześć rycerska młodzieży, nie rozumiejącej się na polityce a podnieconej, wchodziła w grę — jakżeż można było utrzymać ją zdala od legji i polskich znaków? W jaki sposób to zrobić — zwłaszcza nie mówiąc, bez głośnej komendy, niemym znakiem tylko, gdy młodzież ta już uważała ostrożność za gnuśność i gdy wśród niej nie brakowało agitatorów, śmiało i otwarcie zdążających do swego celu.
Wyjścia nie było, a jeśli — to tragiczne.
Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/120
Ta strona została przepisana.