Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/125

Ta strona została przepisana.

Legja wschodnia odmówiła przysięgi i nie biła się. Część legjonistów — rezerwowych żołnierzy austrjackich — wzięto do wojska; część powróciła do domu przekradłszy się przez kordony, inni pozostali w zachodniej Galicji. Ilu ich oszczędziły następne pobory wojskowe? Austrja brała wszystko a byłych żołnierzy legji wschodniej szczególniej miano na oku, jako ludzi nielojalnych i złych patrjotów auslrjackieh.
Wszyscy żołnierze i oficerowie legji wschodniej, którym udało się przekraść z powrotem do Lwowa, na wiosnę 1915 r. emigrowali do Rosji. Tu wielu z nich wstąpiło do wojsk polskich. Owóż gdzie ci żołnierze niestrudzeni i niczem nie zrażający się znaleźli znaki, które uważają za niezawodnie polskie i polskiej sprawie służące.



POCZĄTEK KOŃCA.

Nareszcie urwała się rzeka wojsk austrjackich, płynących od dwuch dni ku dworcowi kolejowemu. Zniknęli z ulicy oficerowie, żołnierzy zrzadka tylko było widać, nad miastem krążył nisko rosyjski aeroplan.
Na ulicy Akademickiej spotkałem znajomego porucznika ułanów, pracującego w audytorjacie. Był w cywilnem ubraniu, co mnie jednak nie zdziwiło, ponieważ ten oficer munduru swego nie lubił. Pochodząc z mieszczańskiej, lwowskiej rodziny i mając najrozmaitszych znajomych, przekładał swobodę nad zaszczyt.
— Co słychać? — spytałem go.
— Wszystko dobrze! — odpowiedział.
— To wiem. Komunikat urzędowy doniósł już, że jest „ciepło i słonecznie“.
— Więc czegóż pan chce więcej?
— Chciałbym wiedzieć, coby mi pan poradził nie jako oficer, ale jak „cywil cywilowi?
— Radzę panu wyjechać do Przemyśla i to — dziś. Jutro już niema poco.
— Dziękuję. Szczęśliwej drogi.
Pożegnaliśmy się.
Po chwili spotkałem drugiego znajomego. Zatrzymał mnie i rzekł: