Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/136

Ta strona została przepisana.

dok i odwróciłem od nich oczy. Zauważył to jakiś oficer rosyjski i zauważył z rycerską uprzejmością:
— A la gier kom a la gier!
Sam już dziś dobrze wiem o tem...
A wieczorem w samochodzie, jadącym wolno pojawili się żandarmi rosyjscy, którzy rozrzucali proklamacje do ludu ruskiego, obiecujące wyzwolenie z pod ucisku Niemców, Polaków i żydów...
A potem przyszła jesień i posępna zima na pozycji, długie, ciemne, zimne i głodne miesiące cierpień, udręczeń i walk moralnych zupełnie innego rodzaju. O tem — kiedyindziej.


Lwów z pierwszych czasów. wojny miał duszę kobiecą.
Była to dusza dobra, zdolna do miłości, ale leniwa sercem, niepochopna do wysiłków. W normalnej sytuacji uczucie Lwowa trysnęłoby drogą prostą i naturalną i rozżarzyłoby się do wielkiego blasku — co jest rzeczą wszystkim zbiorowiskom ludzkim przyrodzoną. I samo to uczucie zdobywałoby w swym naturalnym rozwoju argumenty, któremiby swą intuicję uzasadniało.
Tymczasem — sytuacja normalna nie była.
Intuicyjnie można było znaleźć w niej wyjście przy pewnym wysiłku — zaś Lwów wysiłków takich nie lubiał.
Agitacja austrjacka, brak zmysłu historycznego, strach i groza wojny — to wszystko z łatwością mogło zdezorjentować społeczność, która ideowo ugruntowana nie była.
I wówczas ta społeczność zmieniła się w stado, z którem można było zrobić, co kto chciał, nawet dobrowolnie każąc mu oddawać swe młode.
Dusza lwowska była w panice.
Gdyby na nią były spadły jeszcze gwałtowniejsze cierpienia, byłaby może zupełnie straciła przytomność.
Ale pod okupacją wojsk rosyjskich, zabezpieczona od bezpośrednich okropności wojny, odpoczęła i poszła do siebie. Okupacja rosyjska miała formę łagodną — mimo, iż miastu wciąż przypominała jego polskość. Wiedeń odsunął się od Lwowa, bliższą stała się Warszawa.
Lwów zaczynał rozumieć...
Czy zrozumiał ostatecznie? Nie wiem...