Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/17

Ta strona została przepisana.

wszedłszy wprost z austrjackiej szkoły do austrjackiego biura, przywykli do tego rozdwojenia jaźni, które sprawiało, iż czując sie bardzo dobrymi Polakami równocześnie mogli być nawskroś austrjackimi urzędnikami. Atmosfera austrjackiego biura była według ich zdania „szarą prozą życia”, zaś Polska — literaturą, poezją.
Było wśród nich mnóstwo Polaków, pochodzących z rodzin czeskich i niemieckich, z rodów urzędniczych, z kasty biurokracyjnej. Kiedyś wszyscy ci cudzoziemcy uważali się poprostu za Niemców. Kiedy spolszczono administrację kraju, spolszczyli się i oni, nieraz z ojca na syna, bez żadnego innego powodu, jak tylko — aby żyć — Obojętne im było czy będą Niemcami czy Polakami — i zrobili się z nich Polacy austrjackiej narodowości, czy Austrjacy polskiej narodowości — nie wiem. Z tej łatwej akwizycji społeczeństwo polskie nie miało dużo pociechy, bo choć trafiali się między tymi ludźmi bardzo dobrzy Polacy, nawet wybitni działacze narodowi, większość ich jednakże nie miała polskiej duszy. Ich tradycje i stosunki rodzinne były niemieckie. Odnajdowali oni w Pradze, w Wiedniu, czy w Insbruku część swego domu, połowę rodzinnych pamiętników i pamiątek, nieraz połowę duszy a zawsze iskrę miłości i podziwu dla wszystkiego, co niemieckie.
Szkoły, bardzo zresztą dobrze i wysoko stojące, kształciły w duchu niemieckim, w podziwie dla wszystkiego, co niemieckie. Umiano tu aż nadto zręcznie i subtelnie odróżniać i oddzielać sprawy polityczne od kulturalnych. Ponieważ — poza polską — prócz kultury niemieckiej nie pokazywano żadnej innej, cóż dziwnego, że Polak rwał się do tego, co uważał za wzniosłe i piękne. W szkołach szerzono kult Goethego a zajmująca się literaturą młodzież polska namiętnie tłomaczyła liryków niemieckich; wielbiono niemiecką naukę, niemiecką filozofję, a najdostępniejszy ze wszystkich języków obcych język niemiecki był jedynym i głównym łącznikiem Polaków galicyjskich z Europą. Był czas, kiedy suplenci gimnazjalni czekali tylko rozpoczęcia wakacji, aby chwyciwszy plecak i kij alpejski i błyskawicznym pociągiem przeleciawszy przez Galicję, tułać się po Niemczech, po małych księstwach i małych miasteczkach, gdzie żyli i pracowali wielcy poeci i filozofowie. Niemcy były dla nich klasyczną ziemią natchnienia, twórczej myśli, ładu i kultury.
Mówiono i pisano nieraz, że słońce dla Galicji wschodziło nie na wschodzie, lecz na zachodzie, w Wiedniu — mówiąc po galicyjsku — „we Widniu”.
Ale ludzie, gdy zapragnęli szerszego oddechu, dokądże mieli