skiego w Galicji rząd centralny, a bieda, w jaką kraj popadł skutkiem ciągłego ograniczania przez Wiedeń kredytów, jątrzyła i dostarczała argumentów. Zwalczanie przez rząd i stronnictwa żydowskoliberalne bardzo bądź co bądź dyskretnego nacjonalizmu polskiego w Galicji, z drugiej zaś strony usilnie propagowany bojkot niemieckiego przemysłu a raczej wykazujące bezsilność i niewolą społeczeństwa przeszkody, na jakie bojkot natrafiał, rewelacje Krysiaka, stwierdzające istnienie w Galicji pruskich aproszów i min, osłanianych przez Rusinów-nacjonalistów, starcia polsko-żydowskie — to wszystko budziło narodową uwagą i drażliwość. Zapewne, że w stosunku do tych ciosów tem po rozwoju świadomości było może zbyt powolne, trzeba tu jednak brać pod uwagą tak usypiający wpływ rządu, jak i sytuacją społeczeństwa, które, od stu lat oszukiwane, kołysane i wpatrzone w Wiedeń, własnym oczom uwierzyć nie mogło. Dobra wiara nie jest wadą społeczeństwa, bo choć czasami może zawieźć, stanowi niezaprzeczenie dodatni pierwiastek życiowy a znowu świat nie jest bynajmniej królestwem samych oszustów.
Ostatecznie orjentacja nie była wcale łatwa. Rozumie się, że mieli słuszność ci, którzy przynależność Galicji do Austrji uważali za stan przejściowy i rozważali sprawy galicyjskie z ogólno-polskiego stanowiska, niemniej wytłomaczeni byli i ci, którzy rozumiejąc Galicję jako austrjacką prowincję, stawali na stanowisku konserwatywnem, powiedziałbym „prowincjonalnem“.
A czyż nie było tu miejsca na politykę stanową? Zaś równocześnie konflikty narodowościowe czyż nie zmuszały znowu do oglądania się na politykę zagraniczną? Gospodarka kraju wymagała poparcia rządu centralnego, z którym również nie można było zrywać stosunków. Orjentacja nie była łatwa!
Niemniej Lwów zrozumiał, jaka go czeka walka i nie uląkł się jej, mimo iż przeciwnik był przemożny a szanse zwycięstwa słabe. Wielka wojna narodów zaskoczyła Lwów w chwili szykowania szeregów. Że się to nie obeszło bez poszturkiwań, kopnięć, pogróżek, okrzyków wojennych i prób demoralizacji, rzecz jasna i łatwo też pojąć, że te szeregi nie były jeszcze utwierdzone w sobie, niezachwiane w swem przekonaniu, przygotowane na wszelkie ewentualności. Nie wrosły jeszcze w sprężystą organizacją i małomiejski w gruncie rzeczy Lwów, przyzwyczajony do wieców, zgromadzeń przedwyborczych, zebrań, sejmów i sejmików, nie miał czasu obgadać wszyst-
Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/19
Ta strona została przepisana.