Polacy, nie mający ani państwa ani prawodawstwa państwowego na te wzglądy nie zasługiwali. Krótko mówiąc: nie istniało prawo polskie.
Równocześnie odbywała się też we Lwowie na placu powystawowym w pawilonie Sztuki wystawa 63 roku. Gospodarzami tej wystawy byli strzelcy, którzy oprowadzali publiczność i dawali jej wyjaśnienia a także stali tam na warcie. Wystawa była bezwzględnie jednostronna i należała do tych właśnie sentymentalnych środków propogandy, jakich rząd austrjacki najchętniej używał wobec społeczeństwa polskiego w Galicji.
Wrażenie, jakie we Lwowie wywołała wieść o zabiciu następcy tronu i jego żony, nie należało do głębokich. Pomstowano na Serbów, ubolewano nad losem księżny Hohenberg, wykrzykiwano z emfazą: — I cóż poczną teraz te biedne dzieci! — i na tem koniec. Nikogo to nie wstrzymało od wyjazdu na lato. W dalszym ciągu przesypywano naftaliną futra i zimowe ubrania, chowano do pieców słoiki z konfiturami, obciągano pokrowcami co paradniejsze meble i pakowano się. Łańcuchy dorożek od wczesnego rana jechały na dworzec kolejowy, wioząc kufry, tłumoki, wózki dziecinne, materace i rodziny, nad któremi rozwiewały się zielone siatki na motyle.
Do ostatniej chwili nikt nie wierzył w możliwość wybuchu wojny, zwłaszcza wojny ogólno-europejskiej. Ten optymizm społeczeństwa jak i wakacje uniemożliwiały wszelką dyskusję, która mogłaby była przygotować ludzi do ewentualnego wybuchu wojny. Jak się różniej pokazało, mieliśmy cały miesiąc czasu. Dużo przez ten czas nie dało-by się zrobić, w każdym razie jednak można było jakoś to społeczeństwo przygotować i przysposobić, bo po wybuchu wojny było już zapóźno. Z chwilą wybuchu wojny rząd dusz wzięła w swe ręce policja.
Tu muszę zaznaczyć pewien szczegół ciekawy, który wskaże, do jakiego stopnia Galicja była już omotana przez rząd austrjacki. Mam na myśli nieledwie że serdeczny stosunek, jaki policja umiała utrzymywać ze społeczeństwem polskiem. Przedstawicielami policji byli bardzo zręczni ludzie, po części Rusini ale głównie Niemcy