Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/30

Ta strona została przepisana.

chłodząc się gorliwie pilzneńskiem piwem. Stosownie do panującej wówczas mody chodziło się przeważnie bez kapeluszów i w miękkich koszulach z wykładanemi tak zwanemi „Szyllerowskiemi“ kołnierzami, które z entuzjamem przyjęła tak młodzież jak i cierpiący z powody tuszy starsi panowie. Kto miał czas, a we Lwowie, jeśli kto chciał mieć czas, to go miał niezawodnie, wyszukiwał sobie jakieś miejsce pod słońcem i opalał się fanatycznie, nie żałując czasu ani skóry. Widziałem i takich, którzy, chcąc się jak najprędzej przypalić, polewali ciało wodą i suszyli się w słońcu — proceder pociągający bardzo bolesne i przykre następstwa. Krótko mówiąc, starano się myśleć jak najmniej.
Tymczasem było o czem myśleć, albowiem sytuacja ułożyła się nader jasno: Albo wojna nie wybuchnie, albo wybuchnie. Jeśli nie wybuchnie — no to nic. Przyjdą wybory i t. d. Ale jeśli wybuchnie — co wtedy? Nie wdając się w długie wywody, sądzę, iż mam prawo powiedzieć, że obie te ewentualności były równie prawdopodne — o drugiej jednakie nikomu nie podobało się myśleć.
Dla mnie osobiście problem ten nie przedstawiał wielkich trudności. Od dzieciństwa marzyłem o wielkiej powszechnej wojnie z Niemcami, pewny, że cokolwiekby się stało, ta wojna zrodzi niepodległą Polskę. Nie przypuszczałem, że jej dożyję, w danym jednak razie moja kwestja osobista nie miała dla mnie właściwie żadnego znaczenia.
Inaczej oczywiście ogół polski w Galicji, który tak lekkomyślnie i powiedzmy, altruistycznie, zapatrywać się na tę sprawę nie miał prawa. Otóż chociaż społeczeństwo to znajdowało się w przededniu zaciętej walki z wpływami niemieckiemi, walki, która mogła i musiała prędzej czy później doprowadzić do konfliktu z rządem, kto wie nawet, czy nie w tej formie, jaką ten konflikt przybrał w irlandzkim Ulsterze, ogół polski nie zupełnie jeszcze zdawał sobie z tego sprawę. Galicjanin stawał w szeregach polskich przekonany, iż dopomina się tylko o słusznie należne sobie prawa, nie wiedząc, że to jest kwestja zasadnicza, prowadząca automatycznie znacznie dalej, do punktu, z którego już nie będzie można się cofnąć, bo będzie zapóźno. Tę świadomość miało i mogło społeczeństwo polskie zyskać tylko dopiero w czasie coraz to bliższej już walki z austrjackim rządem zaborczym. Narazie jednak jako takie nie było ono ani dość wyrobione politycznie ani dość zahartowane ani dość samodzielne, aby z całą świadomością mogło i chciało podobną walkę rozpocząć. Wpływy rządowe były bardzo potężne i wzrastały szybko, podczas